dziś mój własny cień he,he... Pod koniec na Bieszczadzkiej kątem zauważyłem jakby ktoś miał być obok i w ostatniej chwili skapowałem, że sam siebie wyprzedzam hi,hi...
Dzisiaj wyjście dopiero późnym popołudniem i miłe zaskoczenie - jak długo teraz trwa dzień! Już całe dwie godziny i dwanaście minut! Wow! Uwielbiam ten przedział roku kiedy co dzień przybywa dnia. Odwrotnie nie cierpię;)
Stała przydomowa trasa i dwunastka na liczniku:)) Wybiegając ubrałem się wiosennie, bo na termometrze było +8. Jednak na "Bałtyku" od zamarzniętych glinianek tak wiało chłodem, że szybko udałem się na przyległe od zachodu ulice.
Mimo dłuższego dnia znowu ruszyłem jak było widno, a wróciłem wieczorową porą.
Miało być wolno, lecz chłód mnie poganiał i wyszło bieganie z narastającą prędkością. Kolejne bieganie musi być slow jogging he,he... Było świetnie! Improwizowałem trasę na bieżąco, żeby nie było nudno;) Wyszła zupełnie inna niż myślałem na początku.
Wczoraj miała być gimnastyka, ale niestety gimnastykowałem się przy przemeblowaniu hi,hi...
Drugi termin to jutro i mam nadziej, że *wygibasy* już dojdą do skutku;)
Cytat dnia:
„Gdy zamykają się jedne drzwi do szczęścia, otwierają się inne; ale często tak długo patrzymy na zamknięte drzwi, że nie dostrzegamy tych, które zostały otwarte.” - Helen Keller
„Dzisiaj po Walentym, kto nie kocha ten przeklęty”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz