bo ostatnio tylko północ i północ;) Jak przedwczoraj start za dnia, meta wieczorową porą he,he...
Ubierając się liczyłem się z silnym wianiem, bo w kominie wiatr huczał:( A gdy wyszedłem z klatki zaskoczył mnie deszcz! Rzęsisty, zimny, więc przez moment przeleciała mi w głowie myśl - chyba wracam hi,hi... Jednak zanim zegarek "złapał" *dżipiesa* Rozumowanie wróciło na właściwe tory. Po paru krokach sąsiad powiada do mnie: "widzę żadna pogoda nie jest zła." Szybko odparowałem - ja nie z roli, ani soli tylko z różnych alkoholi he,he... Zresztą my młodzież dwudziestego wieku wychowana nie na mleku, lecz na winie i na mlecznej margarynie deszczu się nie boi:)
Wykręciłem piętnaście kilometrów co by *zapracować* na kolacje goloneczką:)) Przemokłem do suchej nitki, ale całą drogę gęba mi się chachała. A nóżka podawała kapitalnie:) Było mega!
Jutro dzień święty święcę! Odpoczywam i regeneruję się. W całym bieżącym tygodniu 55 kilometrów w czterech wyjściach. W tym 22 km poniedziałkowe. Gimnastyka, morsowanie i dyszka marszu. Jest dobrze!
„Nie można żyć, nie zważając na wyzwania, nie podejmując wyzwań. Ten, kto nie zważa na wyzwania, kto nie odpowiada na wyzwania, jest jak martwy.” - Papież Franciszek
Przysłowia:
- „Jeśli luty śnieżny, mroźny, spodziewaj się wczesnej wiosny”
- „Gdy w lutym topnieje, to na wiosnę mróz bieleje”
- „Czasem luty tak się zlituje, że człek boso w pole wędruje”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz