nocowaniem u nas Wiktorki:)) Rano zakupy m.in. szyneczki do babcinych kanapek dla wnusi;) Potem bieganie i sprzatanie "rejonów" he,he...
Godzina jedenaście minut biegania i jedenaście kilometrów:)
Stała przydomowa trasa, czyli "Bałtyk" i gruntowe drogi na zachód od parku Lisiniec.
Szaro buro:( Miał wg synoptyków od wczoraj padać śnieg, a tu nici z jutrzejszych sanek z Wiktorynką. Temperatura niby jedna kreska na plusie, ale wiatr lodowaty:( Chyba dlatego nogi same "rwały" do przodu hi,hi...
Doładowałem endorfinek i w tym tygodniu to już ostatnie szybsze przebieranie nogami. Jutro wolne i dopiero wyjście w niedziele pooomszy he,he...
W bieżącym tygodniu trzydzieści osiem kilometrów w czterech wyjściach. W poprzednim było ponad sześćdziesiąt, więc tak miało być;)
Przyznaję przewiało mnie *na wylot*, lecz i tak było kapitalnie:) Jeszcze gdybym pod wiatr "nie płakał" to byłoby super. Zawsze kiedy wieje mi w oczy zimny wiatr moje oczy łzawią jak u beksy;) Żartowałem nawet, że chyba muszę biegać w goglach hi,hi...
Cytat dnia:
„Jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, zaprowadzi Cię tam każda droga.”
- George Harrison
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz