jest niezwykle dla mnie łaskawy. Rano po pierwszych trzech kilometrach nagle przylało z "grubej rury" he,he... Grube ciężkie krople tłukły po głowie, a schować się nie było gdzie. Pomyślałem chyba butami się muszę nakryć hi,hi... Wykąpał mnie deszcz solidnie, bo woda płynęła mi nawet po hmm... i nie tylko;) Po paru minutach przestało padać. Ciekło ze mnie jak ze zmokłej kury, ale wietrzyk szybko mnie osuszył. Temperatura nagle znacznie się obniżyła i już myślałem - trzeba uciekać, żeby mokre ciuchy mnie nie wyziębiły. Zaraz jednak wyszło słoneczko i mogłem się ogrzać w jego promieniach:) Było dzisiaj cudownie! Rewelacyjnie! Fantastycznie! Miny kilku osób w mijających mnie samochodach bezcenne;) Moja gęba śmiała się od ucha do ucha i z radości szczerzyłem zęby he,he... A Oni patrzyli na mnie jak na wariata.
Po dwunastu kilometrach wróciłem do domu w stanie prawie takim jak wyszedłem. Dlatego MLP nie mogła jak zawsze spytać: "masz na sobie coś suchego?" Dziś było trochę dłużej, trochę szybciej i weselej:))
Późnym popołudniem mimo co rusz padającego deszczu pojawiło się *okienko* pogodowe i mogłem zawieść żonę wózkiem na zabiegi rehabilitacyjne. Z powrotem nieco nas pokropiło, lecz dzięki Bogu nie zlało mojej pani;) Taki dzień na dobry początek nowego tygodnia to kapitalna sprawa.
Cytat dnia:
"Wdzięczność jest jak magnes. Im bardziej wdzięczny jesteś, tym więcej masz rzeczy, za które możesz być wdzięczny." – Iyanla Vanzant
W kalendarzu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz