wszędzie poza jezdniami:( Na drogach sypią solą i opony grzeją asfalt, więc mokro. Na chodnikach oczywiście ślizgawica jak ......, bo mało Kto posypie:(
Wybiegając z domu myślałem sobie kropi deszczyk to pewnie nie jest źle, bo na termometrze zero stopni. Chociaż meteo sugerują temperaturę odczuwalną -4. Po paruset metrach na górce przed schodami do Kordeckiego jechałem na butach trzymając się siatki ogrodzeniowej hi,hi...
Na "Bałtyku" na ścieżce rekreacyjnej jako tako;) Bo podłoże chropowate, ale na pomostach nad "Adriatykiem" ciężko utrzymać się na nogach.
Planowałem kameralne morsowanie w "Pacyfiku" pod brzózkami. Niestety przy próbie wejścia lód trzeszczy. Dlatego wykucie małego przerębla dalej od brzegu nie wchodzi w grę. Porąbałem trochę siekierą od lądu, lecz po chwili zrezygnowałem. Pokrywa za cienka na wejście i za gruba, żeby szybko zrobić dojście do głębszej wody. Gdyby nie planowana kolęda pewnie bym się pobawił w lodołamacza he,he... Aby jednak zdążyć przed księdzem poleciałem na "Adriatyk". Pomyślałem wczoraj widziałem tam moczących się, zatem pomimo ujemnej temperatury w nocy "szyba" na morsowisku powinna być cieniutka. I owszem woda zamarzła. W butach weszłoby się z marszu, lecz z obawy o możliwość skaleczenia drobnymi "szkiełkami" trochę ją potrzaskałem siekierką;) Dziwne, ale rany od lodu, nie wiem czemu nie chcą się za bardzo goić. Zdarzyło mi się już nieraz;) Krwawią obficie pomimo zimna, ale są bezbolesne.
Z buta piąteczka świńskiego truchtu z elementami "jazdy" figurowej na lodzie i szurania butami w stylu kroku z nart biegowych he,he...
Dzięki Bogu gleby tym razem nie zaliczyłem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz