na dychę he,he... Miesiąc temu na tej samej trasie wyszło 56:09. Warunki nieco inne, bo szesnastego kwietnia było chłodno plus dwa stopnie Celsjusza i mokro po deszczu. Dzisiaj piętnaście kresek powyżej zera i pochmurno przed zapowiadanym od dwóch dni deszczu;)
Do różnic można jeszcze zaliczyć buty. Poprzednio tupałem w asicsach pulse z przebiegiem tysiąca kilometrów. Dziś dopiero po raz czwarty w nowych GT1000. Tamtym razem też był piątek po środowych przebieżkach i czwartkowym bieganiu. Teraz podobnie w środę przebieżki, ale wczoraj wolne.
Lepszy "pałer" miałem wtedy hi,hi... i chociaż biegło mi się lżej to miesiąc po zrobiłem 54:40:)) Ścigantów takie wyniki bawią, lecz dziadka każdy mały sukces cieszy:) Fakt moje ściganie się ze samym sobą, albo z własnym cieniem nigdy nie jest "w trupa" tzn. na maksa. Przecież na jednym bieganiu świat się nie kończy;)
Dlatego po "wyścigu" w nagrodę zamoczyłem się w "Adriatyku". Trochę popływałem, schłodziłem się i zrelaksowany wróciłem do punktu wyjścia. W sumie nabiegałem trzynaście i pół kilometra. Wliczając kilometrowy dobieg do parku Lisiniec oraz powrót z kąpieliska.
Tak jak pisałem trasa testowa nie jest płaska. Zresztą wcale na takiej mi nie zależało, bo na zawodach też bywa różnie. Następnym razem będę biegał pętle wyłącznie w lewo. Oba biegi dotychczas robiłem zmieniając kierunek po każdym okrążeniu. Zobaczymy co da modyfikacja;)
„Realizuj swoje marzenia albo ktoś inny zatrudni Cię
do realizacji swoich.”- Farrah Gray
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz