w dodatku biegającego "robiłem" dzisiaj:) Najpierw poleciałem oczywiście do wnusi Wiktorki:)) A potem ruszyłem z workiem przez miasto;)
Nie spodziewałem się, że facet w czerwonej czapce może wywołać wśród ludzi tyle radości he,he... Przejeżdżający kierowcy trąbili, pokazywali uniesione kciuki i sympatycznie się uśmiechali. Dzieciaki nie tylko te małe, ale i dużo starsze he,he... machały do mnie na powitanie:) Jadące autami uśmiechały się od ucha do ucha, a te nie zmotoryzowane chciały mnie gonić. Pod jednym ze sklepów amatorzy raczący się złocistym izotonikiem proponowali mi nawet nawodnienie hi,hi...
Przebiegłem dziewięć kilometrów z hakiem, chociaż miało być sześć. Dziewiątka do góry nogami to szóstka, więc i tak wyszło na moje;)
Dopingowany na każdym kroku przez częstochowianki i częstochowian w takich klimatach mógłbym dziś zrobić maraton. Pogoda absolutnie nie mikołajowa:( Gdyby wokół było biało to przytłumiony głos dzwoneczka byłby dodatkową atrakcją.
Trzeba starać się podtrzymywać tradycję, żeby ta śród narodu nie zginęła. Co ciekawe na mikołajowego "przebierańca" z sympatią reagowały w większości kobiety:))
Mama do Jasia:
- Kto Cię nauczył mówić "O, k...a"?
- Święty Mikołaj
- Święty Mikołaj?
- Słowo daje! Kiedy wszedł w nocy do mojego pokoju z prezentem i rąbnął głową w szafę - tak właśnie powiedział;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz