biegowym czyt. roztrenowaniu w tym tygodniu na luzie trzydzieści sześć kilometrów w czterech wyjściach (8 + 11 + 4 + 13;)
Dzisiaj niestety, albo stety już po zimie:( Na termometrze plus dziesięć! Za to wieje, że "łeb" chce urwać he,he...
Wybiegałem na dychę, a wróciłem z trzynastką:) Fajnie mi się tuptało, więc szkoda było wracać.
Najpierw "Bałtyk" potem aleja Brzozowa z improwizacją trasy po drodze;) Ciepło się zrobiło i od razu więcej biegających na ulicach.
Na Bialskiej między kapliczką, a Sanktuarium Krwi Chrystusa jakiś zamaskowany Gościu bił mi brawo jakbym kończył maraton. Doceniony zostałem;) i chyba dlatego tyle nalatałem wracając na około hi,hi...
Co prawda tempo po przerwie żółwie, ale po co się spieszyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz