planowałem połówki. Ba, po pierwszych kilku krokach pomyślałem - oj dzisiaj będzie ciężko. Czyżby wczorajsza zapiekanka z ziemniaków choć smaczna to jako paliwo nie za dobra była he,he...
Po czterech kilometrach gdy znalazłem się już za Sanktuarium Krwi Chrystusa w bialskich polach powiedziałem sobie dobra jedno kółko i do domu. Pętla ma cztery z hakiem, więc kiedy wróciłem ponownie pod kapliczkę zrobiło się już całkiem dobrze;) Po kolejnym okrążeniu w odwrotnym kierunku nóżki zasuwały jak dobrze naoliwiona maszyna:) Poleciałem zatem przez Lisiniec na "Bałtyk", a potem przez "moją" górkę na jasnogórskim polu namiotowym i tym sposobem wyszedł ni z tego ni z owego półmaraton:))
Gdzieś od dziewiątego kilometra biegło mi się wyśmienicie:))
Tłumaczyłem sobie, że organizm zwalczył truciznę czyt niezbyt zdrowe jedzenie;) Spasowała mi też dzisiaj aura. Trzynaście stopni powyżej zera. Przebijające się za chmur słoneczko i orzeźwiający wiatr to dla mnie super pogoda na dłuższe bieganie. W bialskich polach spotkałem dwie biegaczki, jednego biegacza, kilka kijarek, dwie sarny i jakiegoś dziwnego chyba zdziczałego kota;) Fantastyczne było dziś niebo z nisko przesuwającymi się chmurami. W pewnej chwili tak się zapatrzyłem w obłoki, że o mało co nie "wyrżnąłem orła" na wertepach;)
Cytat dnia:
Nie ten szczęśliwy Kto dużo posiada, ale ten Kto ma małe potrzeby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz