dzisiaj za Sanktuarium Krwi Chrystusa po Lasku Wilka i bialskich polach w zachodniej części. Do tej pory najczęściej oblatywałem ścieżki na prawo od drogi św. Kaspra Bufalo, bo ulicą tej "arterii" nazwać nie można;)
Sprawdziłem które dróżki są drożne tak, żeby można było kręcić pętelki. Na koniec poleciałem do Białej zobaczyć jak przebiega nowa autostrada.
W powrotnej drodze ponownie zaliczyłem każdą drożynę i spoglądając na zegarek zajarzyłem, że dzisiaj zanosi się na dłużej;) Biegło mi się rewelacyjnie! Myślałem nawet po drodze, co miało wpływ? Fajne przebudzenie o pranku;) wczorajsza dobra kolacja, czy dzisiejsze śniadanie, albo wszystko po trochu;)
W sumie wydeptałem dwudziestkę.
Synoptycy zapowiadali opady deszczu, lecz jak zwykle prognozy sobie, a realia sobie:( Było cały czas bardzo ciepło:(

A
tego akurat nie lubię:( Biegłem na krótko i jak mijałem biegaczy w
długich portkach w kurtkach na grzbiecie zastanawiałem się jak mogą?
Czy nie gotują się w sosie własnym? Na termometrze ponad piętnaście
stopni plus, a Oni jakby późna jesień, a nie wiosna?!


Było kapitalnie! Nie wiem kiedy "pękła" ta dwudziecha;)
Najbardziej ciesze się, że na ostatnim kilometrze była jeszcze moc i na "mojej" górce śmignąłem na luzie slalom między drzewami. Ale to pewnie zasługa cudownej flory na jasnogórskim polu namiotowym:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz