minęło by jutro od ostatniej kąpieli w zimnej wodzie.
Dlatego dziś rzutem na taśmę, żeby nie dopuścić do jubileuszu;) W trzynastym dniu poleciałem na "Bałtyk" wykorzystać chwilowe ochłodzenie he,he... Uzależnienie, uzależnieniem, ale takie "urlopy" zarówno od morsowania jaki biegania są potrzebne. Jak w każdej dziedzinie monotonia i rutyniarskie podejście "zabijają" radość nawet z tego co się kocha. Odświeżony, "głodny" pluskania w zimnej wodzie miałem farta, bo na powierzchni wody pojawiła się cienka bądź co bądź, ale zawsze to lodowa "szyba". Temperatura powietrza +2, lecz w nocy musiała być znacznie niższa. Temperatura "Pacyfiku" +2,6:)
Znów
zapomniałem o siekierce:( Nie spodziewałem się lodu skoro ostatnie dni
były z temperaturą plusową. Widocznie glinianki są trwale wychłodzone i
nocne spadki temperatur powodują szybkie tworzenie się lodu.
Niestety
cały czas pokrywa lodowa jest zbyt cienka, aby można wejść i wyrąbać
przerębel:( Pozostaje zatem wchodzenie od brzegu z ryzykiem pokaleczenia
nóg lodowymi szkiełkami. Z braku siekiery za pomocą twardego kijora
"szybe" potłukłem hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz