lubię najbardziej:) przed południem też jestem chętny. Po południu również nie trzeba mnie namawiać, a i wieczorem nie odmówię;) Nawet w nocy jestem gotów hi,hi... na bieganie:))
Dzisiaj wg hierarchii ważności przyszło mi biegać po szesnastej. Nie za bardzo miałem pomysł w jakim kierunku, więc wybrałem kryterium uliczne na zasadzie gdzie nogi poniosą he,he...
Biegło mi się fantastycznie! Chyba to tak po tych knedlikach ze śliwkami hi,hi...
Wybiegałem na krótko przy dwunastu kreskach powyżej zera na termometrze, a wróciłem przy dziewięciu. Pod koniec spokojnego szlifowania chodników zaczął mnie już chłód lizać;)
Miała być dycha, a wyszła dwunastka;) W dodatku korciło mnie he,he... jeszcze dłużej polatać. Na szczęście "zjechałem" do pit stopu i miałem okazję poznać fajną dziouszkę. Bo Chrześniak przyszedł przedstawić swoją narzeczoną Karolinkę:)
Sympatyczna dziewczyna czasem coś tam podobno pobiega, a i morsowaniem się interesuje... Może uda się zrobić z Niej jeszcze jedną Foczkę w rodzinie hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz