rano wstaje temu Pan Bóg daje;) Pobudka przed szóstą i punkt pełna godzina wyjście kiedy jeszcze temperatura nie przekroczyła dwudziestki. To był dobry pomysł! Teraz +28 w cieniu i skwar, duchota:(
Zrobiłem z rana dychę:) Wymoczyłem się w "Pacyfiku" he,he... I teraz mogę powiedzieć: nie ma to jak poranne bieganie hi,hi...
Było super! choć po poniedziałkowej dwudziestce, wczorajszej gimnastyce oraz urodzinowych zabawach z Wiktorką trudno było wejść na właściwe obroty he,he... Za to po treningu jak zawsze satysfakcja gwarantowana;)
Dziś pierwsza dziesiona w sierpniu, a wczoraj zakończenie i podsumowanie lipca. Wyszło całkiem nieźle:) 253 kilometry w dwudziestu dwóch wyjściach. W tym tydzień biegania po plaży i pięćdziesiąt osiem kilosów na bosaka he,he... Dwadzieścia sześć kilometrów chodu w pięciu marszach i dziesięć letnich "morsowań" hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz