dziesięciu laty o 6:30 spod kapliczki ruszyłem w kierunku Lasku Wilka i bialskich pól. Wtedy nie było jak teraz ławeczek, równego "jak stół" asfaltu i świetnego oświetlenia ledowego. W ciemnościach z niecierpliwością w każdy sobotni poranek czekaliśmy na Każdego Kto chciałby udeptać z nami bialskie pola;)
Cieszyliśmy się ze wzajemnego towarzystwa, dreptanych pogaduch:) Możliwości podpytania Tych bardziej zaawansowanych o treningi, starty...
Najczęściej jednak fantastycznie bawiliśmy się! Żartowaliśmy i śmiali tak, że choć czasem w ciemnościach nie było nas widać to salwy śmiechu zdradzały nasze położenie hi,hi...
Najczęściej jednak fantastycznie bawiliśmy się! Żartowaliśmy i śmiali tak, że choć czasem w ciemnościach nie było nas widać to salwy śmiechu zdradzały nasze położenie hi,hi...
Oczywiście początki były trudne. Było nas dwóch, trzech, pięciu he,he... Często szczególnie w zimie zdarzały się ekwilibrystyczne pady;) O pokonywaniu "wpław" kałuż nawet nie wspomnę hi,hi...
Już w czwartki "jak to w piątki" Ci co bywali wiedzą o co chodzi he,he... robiliśmy listę obecności w celu zmotywowania Śpiochów do porannego "ładowania akumulatorów" Verdi zazwyczaj pisał "jak nie zaśpię to będę" ale był zawsze:)
"Reklamowaliśmy" nasze spotkania gdzie się tylko dało;) Agitowaliśmy samotnych biegaczy i po jakimś czasie zdarzało się, że Bialską sunął wcale nie mały, różnobarwny peleton:) Marzyliśmy o profesjonalnym biegu w naszym mieście. Chcieliśmy się wyróżniać niespotykaną nazwą, barwami. Sądziliśmy, że bieganie w klubowych plastronach to będzie zaszczyt i honor.
Idylla sobotnich spotkań biegowych trwała kilka lat. Z czasem frekwencja zaczynała spadać:( Zmieniały się czasy, ludzie. Grupa biegowa się rozrastała. Nie liczyła się jakość, a ilość i to był błąd:( Przychodzili nowi z innymi wizjami he,he... A wiadomo "nowa miotła" wszystko dokładnie wymiata, czasem też porządne rzeczy hi,hi...
"Reklamowaliśmy" nasze spotkania gdzie się tylko dało;) Agitowaliśmy samotnych biegaczy i po jakimś czasie zdarzało się, że Bialską sunął wcale nie mały, różnobarwny peleton:) Marzyliśmy o profesjonalnym biegu w naszym mieście. Chcieliśmy się wyróżniać niespotykaną nazwą, barwami. Sądziliśmy, że bieganie w klubowych plastronach to będzie zaszczyt i honor.
Idylla sobotnich spotkań biegowych trwała kilka lat. Z czasem frekwencja zaczynała spadać:( Zmieniały się czasy, ludzie. Grupa biegowa się rozrastała. Nie liczyła się jakość, a ilość i to był błąd:( Przychodzili nowi z innymi wizjami he,he... A wiadomo "nowa miotła" wszystko dokładnie wymiata, czasem też porządne rzeczy hi,hi...
stworzone od podstaw już nie wróci. Pozostaje sentyment do tamtych fantastycznych chwil, Ludzi pełnych zaangażowania w realizację wspólnych pomysłów. Chęci zrobienia czegoś dobrego nie tylko dla siebie, lecz także dla innych. Nikt nie myślał jakie będę miał korzyści?. Niestety brak lojalności wobec kolegów i klubu np. bieganie w innych barwach, dopisywanie przed klubem obcych szyldów itp. to już inna bajka. Nie moja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz