dzisiaj długo i bardzo wolno, bo wczoraj wieczorem nie wiedzieć czemu poczułem dziwny "głód" biegania he,he...
Zacząłem planowo, lecz potem co rusz jak tylko się zapomniałem to na garmku 5:45 i ręczny hamulec hi,hi... Chyba przydałaby mi się jakaś opona albo hamulcowy do towarzystwa;)
Biegło mi się dziś fantastycznie! Co tylko pomyślałem o powrocie to zaraz z drugiej strony głowy: "a może jeszcze trochę w tę stronę, a jeszcze w prawo, albo dam prosto, bo szlabany opuszczone" itd.
Nie chciało mi się wracać, nie chciało;) A jak zaczął padać deszcz to zupełnie odleciałem od rzeczywistości i mógłbym chyba zrobić silesia bis he,he...
Wylatałem prawie dziesięć mil:) i na mapce "wyrysowałem" jakiegoś ptoszka hi,hi... Po drodze już w deszczu spotkałem uśmiechniętą znaną częstochowską biegaczkę Mariole Sojde:) Przyznaję od razu poczułem się lepiej, że nie tylko ja... bo kierowcy i niektórzy przechodnie okutani w kurtki pod parasolami spoglądali na mnie jak na wariata he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz