Dlatego dziś swoje niedogodności na 34 kilometrowej trasie oraz eucharystię w Bazylice pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ofiarowuję za chorych i utrapionych z naszej rodziny.
Fajnie było:)) chociaż jeden paznokieć nieco się sklepał;) Trochę potu wylałem i parę innych dokuczliwości by się znalazło he,he... Przyznaję pod koniec trochę znudzony samotnością lekki kryzysik zaliczyłem hi,hi... Na szczęście zaraz na horyzoncie nad drzewami pojawił się CEL i podniesiony na duchu jakoś się otrząsnąłem;) "Duch silny, lecz ciało słabe" więc się buntuje odkąd padło hasło będzie maraton hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz