a nie kilometry dziś bieganie po Bialskiej, bialskich polach i Lasku Wilka zgodnie z prykazem nie zagalopuj się, bo wyjeżdżamy hi,hi...
Obiecałem: będę najpóźniej za pięć ósma i w granicy błędu się zmieściłem przybiegając o ósmej po zaliczeniu tylko jednej pętli za Sanktuarium Krwi Chrystusa:( Co prawda trochę naddałem dystansu he,he... Nie zawróciłem jak zawsze poprzeczną drogę na wysokości Gruszowej, ale kolejną, ostatnią przed asfaltem w Białej;)
Dlatego zamiast piętnastki jak w soboty bez zbaczenia z kursu wychodzi;) zrobiłem dwanaście kilometrów:) Bardzo nie lubię się poganiać kiedy biegam, zwłaszcza na treningach:( Lecz jak mus to mus.
Mimo wszystko biegało mi się rewelacyjnie:)
Nawet przez moment wracając już Aleja Brzozowa w kierunki kapliczki przy Okulickiego przyszło mi do głowy, że to pewnie po kaszy jaglanej na mleku z cynamonem hi,hi... Śniadanie też z rana było szybkie he,he... Wspomniana kasza /jedna z moich ulubionych/ i czarna kawa bez cukru na popitkę;)
Fajnie było!
Poranne "ładowanie akumulatorów" szczególnie w tak kapitalnym terenie jest wyjątkowe:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz