regeneracje i nie wstałem skoro świt:( Ale po nocnej ulewie nic dziwnego. Nawet ptaki w Alei Brzozowej i bialskich polach zamilkły:( Cisza jak makiem zasiał. Wybiegłem wcześniej niż zazwyczaj, bo znów obudziło mnie palenie w pięty hi,hi...
Mokro, wilgotno, ale ciepło +15 na termometrze. Jak dla mnie pogoda na bieganie rewelacyjna:)
Trochę truchtu, ćwiczenia na plenerowej siłowni przy Bialskiej i Aleją Brzozową w pola za sanktuarium.
Dzisiaj nie dość, że cisza, aż w uszach dzwoni jakby wszystkie ptaki odleciały to jeszcze pusto:( Żadnych biegaczy, biegaczek, spacerowiczów:( Jedynie dwóch starszych Kijarzy, którzy są zawsze co sobota. Zrobiłem jedną pętle slalomem między kałużami i kiedy miałem zawrócić zobaczyłem nadbiegającego Marka. Kolejne kółko za sanktuarium i długość Alei Brzozowej do Okulickiego zrobiliśmy razem. Po rozstaniu porobiłem wygibasy na przyrządach i poleciałem w kierunku parku Lisiniec. Tam też wszędzie mokro, wilgotno i pusto. Tylko kilku uzależnionych od moczenia kija w wodzie gdzieniegdzie na brzegu "Bałtyku" he,he... Jako uzależniony od biegania rozumiem Ich pasję;)
Na na moim kąpielisku "pod brzózkami" tylko dyżurne kaczki, więc oczywiście grzechem byłoby nie skorzystać ze spa i odnowy biologicznej hi,hi...
Woda fantastyczna! Popływałem sobie jak nigdy:) Także za środę i piątek;) Zregenerowałem mięśnie i stawy po siedemnastu kilometrach biegu i osiemnasty poleciałem niczym młody bóg hi,hi...
Pierwszy tydzień sierpnia całkiem, całkiem. Pięćdziesiąt sześć kilometrów w czterech wyjściach:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz