wolno, czy szybko to tak samo daleko;) to dziś po wczorajszych "zawodach" potuptałem na Bialską zwaną również Aleją Brzozową. Po drodze wstąpiłem na plenerową siłownię i zaraz potem przy kapliczce zdziwko he,he... postawili lampy z oświetleniem ledowym! Już po zmroku nie trzeba będzie latać z oczami w ręce hi,hi...
Spokojnym tempem na luzie obleciałem dwie pętle za Sanktuarium Krwi Chrystusa i o dziwo nie spotkałem w bialskich polach i Lasku Wilka żadnego biegacza:( Czyżby wszyscy wyjechali na wakacje? Bo przecież pogoda wymarzona dla biegaczy:)
Pochmurno z przebłyskami słońca;) Na termometrze około piętnastu kresek na plusie. Po nocnych opadach deszczu fantastyczne rześkie, świeże, pachnące powietrze. I w drzewach rozśpiewane ptaki:) Jednym słowem warto wstać z rana! Zresztą jak mówi stare polskie przysłowie: *Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje*
Dopiero wracając spotkałem jedną biegaczkę i dwóch znajomych Kijarzy.
Po drodze zahaczyłem ponownie o siłownie na świeżym powietrzu i obrałem kierunek... "Pacyfik" he,he...
W drodze powrotnej biegło mi się nadspodziewanie lekko i szybko. Pokłosie wczorajszego ścigania się?
Prawie osiemnaście kilometrów w nogach i radochy co nie miara cha,cha... Musi wystarczyć na cały "łikend";)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz