to słowo się rzekło, więc idąc za ciosem dzisiaj po serii dziesięciu przebieżek kąpiel i regeneracja w "Pacyfiku":) W tym tygodniu to już drugie pluskanie, czyli norma wykonana z nawiązką. A to dopiero połowa tygodnia;)
Pochmurno, tylko piętnaście stopni na plusie i chłodny, dość silny wiatr. Po niedawnych tropikalnych temperaturach cudowna ulga:) Jest czym oddychać i człowiek nie "kisi się w sosie własnym" he,he...
Prawie siedem kilometrów udeptywania ścieżki rekreacyjnej w parku Lisiniec oraz szybsze przebieranie nogami dla odmulenia i pobudzenia hi,hi... Potem jeszcze pętelka na schłodzenie i plum...
Przy takiej wietrznej aurze w wodzie podobnie jak na morsowaniu jest lepiej niż na powietrzu;) Chłodne powiewy wiatru powodują uczucie zimna, a w wodzie cieplutko hi,hi... Falująca od wiatru powierzchnia wody, cisza, spokój i aż żal wychodzić:(
Po pływaniu jeszcze prawie dwójka dobiegu i na liczniku dziennym trzynaście kilometrów:)
Endorfiny zaaplikowane, płuca przewietrzone, krew szybciej krąży i gęba się cieszy cha,cha...
Ale można i pobiegać bez cienia zmęczenia;)
Może otworzę firmę jednoosobową hi,hi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz