zanim nie powiesz a"! W niedziele napisałem kończę z labowaniem i ... zapeszyłem:(
Wieczorem schyliłem się do niskiej szafki i ni z tego, ni z owego w okolicy lędźwiowej jakby mnie prąd poraził. Z początku było jeszcze jako tako, ale z położeniem do łóżka miałem już problemy. Rano przy wstawaniu ekwilibrystyka hi, hi... Smarowanie nie pomogło, prochy też nie. Próbowałem się porozciągać, ale ruszałem się jak paralityk he,he... Niby jakby, lecz na krótko pomogło, więc męska decyzja i telefon do Przemka:)
Po południu do gabinetu wchodziłem "na Małysza" pochylony tyko bez telemarku;) Za to po zabiegu wychodziłem prościutki jak świąteczna choinka:)
Dzisiaj przed południem jeszcze trochę czułem chwilami usztywniający ból. Pod wieczór jednak dało się już podreptać i wolno natuptałem piątkę "z hakiem":-)
Mam nadzieje, że zabiegałem ból i w wigilię będę mógł polatać, bo przecież jaka wigilia taki cały przyszły rok;)
Biegało mi się dobrze, chociaż dwa razy przy zatrzymywaniu poczułem "prąd" w dolnej części pleców:(
Mimo to jest gwiazdka nadziei, że będzie okey:)
Zazdroszczę wytrwałości, ja bym pewnie wolała poczekać aż mi przejdzie. Świetny blog, oczywiście zostaje stałym obserwatorem! Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńZa każdy komentarz się odwdzięczam.
http://bieganiejestspoko.blogspot.com/
Dzięki! dodałem Twój blog do listy Blogerów, więc nie masz wyjścia musisz biegać i pisać hi,hi...
OdpowiedzUsuńNo to teraz mam motywacje! Dziękuję! <3
OdpowiedzUsuń