mnie do suchej nitki he,he... Miałem zrobić trzy ósemki (a nie pętelki;) Na każdej po dwa podbiegi jeden ostry krótki, a drugi łagodniejszy, lecz długi. Po ok. trzy trzysta jedna, więc z krótkim dobiegiem byłaby dycha. Na ostatniej jednak przylało siarczyście i zaraz przestało:( Musiałem zatem zrobić czwartą coby mnie "wiater łosuszył" hi,hi... Potem jeszcze zamiast krótkiego dobiegu zrobiłem dłuższy i ten sposób nalatałem czternaście kilometrów:)
Wyszedłem z zamiarem pobiegania ulicami i nie zabierałem czołówki, bo przecież w mieście widno. A tu kiszka! Trzy ulice i wewnętrzna droga na parking JG w ciemnościach egipskich:( Założyłem odblaski, ale i tak nie miałem odwagi lecieć asfaltem, żeby mnie coś nie przejechało. Chodniki z kolei krzywe, dziurawe i pełne niespodzianek w postaci mniej lub bardziej głębokich kałuż.
W sumie raz zaliczyłem wodowanie niczym amfibia hi,hi... Raz się potknąłem, ale obyło się bez wyrżnięcia orła he,he...
Spotkałem
jednego biegacza i chyba wystraszyłem jakąś kobietę, bo jak w
ciemnościach Ją wyprzedzałem usłyszałem: "o Matko Boska!" Nie
zatrzymywałem się, aby się nie stresowała. Jedynie rzuciłem: *nie,
nie to tylko ja tete*:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz