
pierwszy dzień jesieni, pierwsze jesienne bieganie i pływanie. Dzisiaj zatęskniłem za
Aleją Brzozową, więc doszło pierwsze jesienne bieganie na Bialskiej i po okolicznych wertepach;) Kiedyś przez wiele lat regularnie co sobota udeptywaliśmy tamtejsze ścieżki. Świetnie obserwowało się tam zmiany pór

roku, czasu i flory.
Startowaliśmy zawsze o siódmej rano i zimą bywało, że zaczynaliśmy po ciemku:( Lecz w miarę jak zbliżała się wiosna robiło się coraz widniej:)
Każda pora roku w tamtym terenie ma swoje

prawa. Było zatem nieraz cioranie w śniegu po kolana he,he... W deszczu. A także
w dwudziestostopniowym mrozie i upierdliwym upale;) Nieraz wracaliśmy ubłoceni, mokrzy lub z grudkami lodu zmarzniętymi na rzęsach i wąsach jak dieda Moroza hi,hi...
Bardzo zjawiskowe są tamte okolice dlatego wracam tak często jak tylko mogę. Dziś w zasadzie nie planowałem trasy, ale jakoś nogi same mnie tam poniosły;)

Zrobiłem za sanktuarium tradycyjnie jak przed laty dwie pętle. Ze zmodyfikowanym dobiegiem wyszło prawie siedemnaście kilometrów. Niestety nie starczyło już czasu zboczyć na pływanie:( Zatem dziś trening bez regeneracji:(
Lubię tam biegać i ma do tych miejsc szczególny sentyment, więc dreptanie było rewelacyjne:)

Coś korciło mnie
pobiec na "Bałtyk" ale było już i tak późno:( Szkoda, bo dziś znowu w nocy temperatura spadła poniżej plus dziesięciu stopni:)
W konkursie aktywności z rana w bialskich polach górą "Badylarze" bo na trasie spotkałem czworo kijarzy i dwie biegaczki;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz