nastaje spokój jak po nocy dzień;) Ciepło, deszcz, ale nie ulewa. W nocy na niebie błyskanie "flesza" i ciężka artyleria he,he...
Prawie przez cały dzień przelotne opady deszczu i chwilami nieśmiało wyglądające słonko za chmur.
Ale za to pod wieczór aura na zamówienie wprost idealna na bieganie:) Wybrałem tym razem "Bałtyk" i było cudownie. Po ostatnich opadach deszczu zmęczona upałami zieleń jakby eksplodowała. Wybujałe krzaki i niskie opadające gałęzie na niektórych ścieżkach wymuszały bicie pokłonów jak na japońskich filmach hi,hi...
Zrobiłem sześć kółek dookoła glinianek i korciło mnie wskoczyć do wody. Niestety czas mnie gonił i z żalem musiałem sobie tej przyjemności odmówić:( Powietrze rewelacyjne, pachnące! Oddycha się lekko i głęboko:)
W przeciwnym kierunku kręciło pętelki trzech młodych biegaczy. Jeden solo zasuwał ostro, ale nie przeszkadzało Mu to machnąć dłonią na powitanie:) Natomiast dwóch chyba "niedzielnych" biegaczy jak to się mówi starszego kolegę biegacza "olało":(
Wracając spotkałem jeszcze dwie biegaczki:) W przypadku płci pięknej, niezależnie od wieku zawsze pozdrawiam kobiety pierwszy:) Chociaż czasem mają miny jakby nie wiedzieć czemu czuły się obarżone;)
Trzynaście kilometrów w tempie ekonomicznym, bo po weekendzie jakoś ciężżżkkkoooo jest zatrybić;) Cieszę się, że udało mi się wskoczyć w buty biegowe, bo już myślałem, że dziś z biegania nici. Jutro już się nie uda:( więc kolejna produkcja endorfinek mam nadzieję w środę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz