Zakładałem cztery pętle i dziesięć Mil Kwietnych 35.530 km. Wyszło w sumie 37 kilometrów nie licząc dobiegu na start z i do domu. Od samego początku pełen lajcik;) Z przystankami na foto, picie w sklepie i na dwudziestym ósmym przerwą na lody he,he...
Biegało mi się fantastycznie do tego stopnia, że pod koniec kusiło mnie dołożyć jeszcze 5,195 hi,hi... i byłby maraton;) Pod koniec słoneczko zaczęło mocniej przygrzewać, ale szło wytrzymać. Bałem się, że będzie gorzej.


W Alei Sienkiewicz Grób Nieznanego Żołnierza. Przed parkami ks. Popiełuszki, a na centralnym placu Biegańskiego marszałka Józefa Piłsudskiego. Na placu Daszyńskiego którędy biegnie od wieków szlak pielgrzymi pomnik Papieża Pielgrzyma.
Wracając po raz czwarty ze Złotej Góry pobiegłem wzdłuż Warty i w sumie mogłem tak zrobić od początku. Od rzeki chłodniej i ścieżka przyjaźniejsza dla stóp;)
Nie dałem rady w tym roku być na Biegu Kwietnym w Lisowicach:) Nie mogę być na Krakowskich Błoniach:( Stad pomysł na mój Kwietny Bieg w rodzinnym mieście. Swoją drogą taki bieg mógłby znaleźć się na stałe w moim kalendarzu:) Z czasem może znalazłby się jeszcze Ktoś chętny na spokojne dłuższe wybieganie dla Papieża Rodaka:)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz