dziś swój cień po wczorajszej labie hi,hi.... Najpierw były śmieszne truchty
w ramach biegowej rozgrzewki na moim do niedawna "prywatnym stadionie".
Tam gdzie przed piętnastu laty pod osłoną nocy zaczynałem szybsze
przebieranie nogami he,he...
Potem zrobiłem pięć spokojnych podbiegów i podreptałem na "Bałtyk". Obleciałem pomalutku glinianki dookoła i na prostej przy przepuście machnąłem pięć przebieżek:) Później znowu pętelka i powrót przez górkę "Mo Niki";)
Wszystko w spokojnym tempie na luzie. Taka dziesięciokilometrowa zabawa biegowa na wesoło, żeby się nie uciorać przed sobotnim Biegiem Szlakami Pustyni Błędowskiej:)
Podobno siedemnaście kilometrów po lesie, a ostatnie cztery po piasku;) Dlatego specjalnie w tym tygodniu się nie wysilam. Jutro cotygodniowa porcja gimnastyki, a w czwartek łagodne "ładowanie akumulatorów" na Bialskiej:) Piątek luzik, a w sobotę przydałby mi się jakiś turban;)
Coś mi się wydaje, że trochę się w piachu upodlimy he,he...
Mam tylko nadzieję, że pogoda dopisze i na drugi dzień po "Zimnej Zośce" nie będzie pustynnego skwaru.
Tylko pamiętaj, że biegacz nie wielbłąd ;-)
OdpowiedzUsuńhe,he... Bartek będę pamiętał :)
OdpowiedzUsuńAmbitnie:D
OdpowiedzUsuń