niedzielne, czyli Monia, Marek i ja w porze niedzielnej sumy po bialskich polach się poniewierało;)
Marek to ekstraklasa, więc "przewietrzył" nas na tych jedenastu kilometrach w terenie, że hej!
W powrotnej drodze przez parki "schładzaliśmy" się w tempie ekonomicznym;) był więc czas popatrzeć na wysyp krokusów, a nawet wiosenne łażenie po drzewach hi,hi...
Razem z dzisiejszymi osiemnastoma kilometrami w tym tygodniu nabiegałem sześćdziesiąt jeden kaemów w pięciu wyjściach. Do tego stała porcja wygibasów, czyli gimnastyki w poniedziałek i dwie kąpiele w zimnej wodzie.
Dzisiejsza słoneczna wiosenna aura mimo dość chłodnego wiatru to idealna pogoda na bieganie:) Przy czym najważniejsze to doborowe towarzystwo! Lubię czasem samotne bieganie, bo ma swoje zalety i wady he,he... Jednak obecność bratniej duszy i nie tylko wsparcie, ale sama obecność już bardzo cieszy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz