Piętnaście kilometrów w zróżnicowanym terenie. Początkowo w świetle dziennym, a na koniec z oczami w ręce.
Bardzo mi dziś było potrzeba takiego szybszego przebierania nogami, bo od rana czułem się jakiś nie do życia:( Gdyby nie to, że ostatni raz biegałem w niedziele to przypuszczałbym niedostateczną regenerację.
Jednak po paru pierwszych kilometrach poczułem się silniejszy i "odżyłem" więc to chyba tzw. syndrom odstawienia jak przy każdym uzależnieniu hi,hi...
Wiosna na całego! Trzynaście kresek powyżej zera i tylko na "Bałtyku" od wody wionie chłodem:) Za to biegaczy/biegaczek bez liku!
Na koniec o Patronach dzisiejszego święta:
więcej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz