że dzisiaj już nie wyjdę pobiegać. Ale mówi się nadzieja umiera ostatnia he,he... "Nadzieja matką, głupich, ale każda matka dba o swoje dzieci" hi,hi... i to najbardziej mi się podoba:)
Godzinny bieg w spokojnym tempie, dobrym towarzystwie Bratniej Duszy i dreptane pogaduchy to jest to! Takie szybsze przebieranie nogami jak dziś to fantastyczne chwile których doświadczam tylko dzięki bieganiu!!!
Żadne rekordy życiowe, napinanie się, dawanie z siebie wszystkiego nie jest tego warte.
Kto pamięta nasze życiówki, czasy na zawodach, lokaty na poszczególnych biegach? Tak naprawdę nikt. Sami jak wspominamy o RŻ to przyznajcie;) przede wszystkim pamiętamy walkę z dystansem i samym sobą oraz Tych którzy walczyli jak my, a szczególnie razem z nami "ramie w ramię":
Już dawno przestałem się przejmować się wynikami! Dla mnie to spirala bez końca. Ile można bić rekordów? A co kiedy organizm powie basta! Osiągnąłeś maksimum!
I co koniec z pasją życia - bieganiem? Jestem wypalony:( odwieszam buty na kołki? Nie, nie...
Nie myślę o biegowej emeryturze. *Wolniej jedziesz - dalej zajedziesz* to moje motto!
Oczywiście Ściganty niech zasuwają ile fabryka daje;) skoro to Ich rajcuje i mają z tego kasę;)
Każdy ma swoje priorytety i bardzo dobrze:)
"Piję" do zwykłych Amatorów, którzy czasem tracę motywację, zapał... bo za wolno, bo nie dam rady w zawodach, bo nie mam czasu biegać tyle ile chciałbym...
Najważniejsze posuwać się cały czas do przodu !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz