Zacząłem od "Bałtyku" i rejonu. Potem trochę chodnikami na ulubiona Bialską i powrót "miastem";) Nabiegałem bez mała dwadzieścia kilometrów przy sypiącym chwilami prosto w oczy drobnym pyle śniegowym. Ale było kapitalnie:) Chociaż miejscami nogi rozjeżdżały się jak na lodowisku he,he...
Najważniejsze, że im dalej, tym biegło mi się fajniej i wyszło znów bieganie z narastającą prędkością.
Na trasie spotkałem czterech biegaczy i Gościa gimnastykującego się w Alei Brzozowej. Kilka razy już miałem okazję zobaczyć jak idąc z pieskiem ćwiczy wymachy ramion, skręty tułowia, przysiady, skłony, itp.
Niestety odkąd daje o sobie znać zima zniknęli wszyscy Kijkarze:( A przecież wydawałoby się, że z kijkami łatwiej zimą na śliskim? Może krępują Ich docinki. Swego czasu gdy zimą maszerowałem z kijami zdarzyło mi się usłyszeć: "co narty panu ukradli?" he,he...
Moje biegówki niestety "leniuchują" bo śniegu jak na lekarstwo:( Jutro niby kilka kresek mrozu, bez opadów i na weekend ponownie temperatury plusowe:( Dlatego bieganie "z buta" ma tę ewidentną wyższość nad nartami biegowymi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz