Dlatego przyzwolenie biegaczowi na te kilkadziesiąt minut szybszego przebierania nogami to taki sam prezent jak dla obżarciucha smaczne jedzonko he,he...
Większość jeszcze ludzi uważa, że święta to "klapen dupen" za stół i jedz, pij popuszczaj pasa hi,hi...
Mnie całe szczęście udało się zrobić wigilijne bieganie wyjazdowe:) bo mówi się: *jaka wigilia taki cały przyszły rok*
Niestety planowane na pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia morsowanie na wyjeździe musiałem odpuścić:( Na mapce akwen jakby w kształcie serca;) wygląda zachęcająco. Cóż bardzo żałuję, ale nie dane było mi sprawdzić stanu wody:(
W tym tygodniu tylko trzy wyjścia!!! wtorek, środa i dzisiaj o poranku jak w każdą sobotę od wielu lat z małymi wyjątkami - Bialska. Temperatura powietrza -8! Błoga cisza, na trasie tylko zaprzyjaźniony Nordic i płochliwe sarenki;)
Matylda i Zenon tydzień temu już "usprawiedliwiali" nieobecność;) więc przyszło mi trenować samotność długodystansowca he,he...
Czasem towarzystwo "pokrewnej duszy" przyznaję jest fantastyczne, lecz jak mówi motto długodystansowców: *samotność jest domeną ludzi silnych, słabi zawsze trzymają się w grupie*
Dziś podśpiewując pod nosem kolędy mogłem spokojnie porozmyślać, napawać się rześkim, mroźnym powietrzem i cudowną ciszą po świątecznym rozgardiaszu;)
Trzy wyjścia i tylko trzydzieści sześć kilometrów, czyli najwyższy czas odbić się "od dna" hi,hi...
Na koniec pochwalę się nietypową kartką świąteczną od Irene i Janka z Hiszpanii:) Bardzo dziekuję!!!
Swoja drogą to życzenia dokładnie z Barcelony.
Czyżby jakiś dobry znak, przepowiednia lub proroctwo he,he...
Sorki! co ja zrobię, że zaraz myślę o... maratonie w Barcelonie i nawet mi się rymuje cha,cha...
Trzy wyjścia i tylko trzydzieści sześć kilometrów, czyli najwyższy czas odbić się "od dna" hi,hi...
Na koniec pochwalę się nietypową kartką świąteczną od Irene i Janka z Hiszpanii:) Bardzo dziekuję!!!
Swoja drogą to życzenia dokładnie z Barcelony.
Czyżby jakiś dobry znak, przepowiednia lub proroctwo he,he...
Sorki! co ja zrobię, że zaraz myślę o... maratonie w Barcelonie i nawet mi się rymuje cha,cha...
ja w święta zafundowałam sobie totalny reset i maksymalnie udręczyłam swoją nieustanną obecnością bliskich, w końcu nie wszystkich widzę na co dzień:) za to po świętach - ruszyłam z kopyta, udało się nawet śnieżne bieganie po pobliskiej górze:) a co do samotności w bieganiu... jakoś tak się przyzwyczaiłam, że zdecydowanie łatwiej trenuje mi się samej niż z kimś, kwestia tego, co kto lubi:) Pozdrawiam świątecznie!
OdpowiedzUsuńOlu dziękuję :) zazdroszczę Ci biegania "po białym" u mnie -8, lecz śniegu nie ma :( pozdrowionka ;)
OdpowiedzUsuń