Plus siedem stopni o szóstej rano to raczej nienormalne w grudniu:( Silny wiatr co prawda trochę zaniżał temperaturę odczuwalną, lecz na bieganie nie miało to wpływu;) Zwłaszcza kiedy ma się takie doborowe towarzystwo:) Dziś o siódmej w Alei Brzozowej stawili się Matylda, Sikor, Verdi i Zenek. Tradycyjnie jedenaście i pół kilometra dreptnych pogaduch to fajne rozpoczęcie weekendu i pozytywny zastrzyk energii:)
Dobieg na Bialską + powrót i na liczniku w sumie szesnaście kilometrów. W całym tygodniu tylko trzydzieści siedem, ale tak miało być. Grudzień planowo lajtowy, a potem zobaczymy. Na razie nie mam sprecyzowanych pomysłów na starty w 2015 roku. Zanosi się więc na wielką improwizację he,he...
Imprezy biegowe to świetna sprawa, ale starty nie są najważniejsze. Znam biegaczy, którzy regularnie biegają i nie startują w zawodach. Podstawowy cel biegać! Utrzymywać dobrą formę fizyczną i za sprawą endorfin zwanych hormonami szczęścia "iść pod wiatr z rozpiętym pod szyją kołnierzykiem"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz