morsowanie:) Dzisiaj woda w "Pacyfiku" sześć kresek na plusie! przy temperaturze otoczenia minus dwa stopnie! Brakuje tylko śniegu i lodowej pokrywy, żeby można było zrobić przerębel. Taka lodowa "wanna" to nie tylko fajna atrakcja. Śnieżna pierzynka przykrywa cały brud, suche liście, mokrą ziemię i można rozłożyć karimatę na lodzie, a nie tytłać się w błocku;)
Zimna woda powoduje, że po chwili skóra robi się zaróżowiona jak pupcia niemowlaka hi,hi... Zaś po wyjściu tysiące igiełek wbijających się w każdy centymetr ciała to fantastyczny masaż:)
Chyba chłód wystraszył i kijkarzy i biegaczy, bo dziś na ścieżkach wokół glinianek nie spotkałem nikogo:( Nie licząc towarzystwa kaczek na moim kąpielisku he,he...
Dopiero kiedy wracałem na Kordeckiego minęliśmy ze starszym joggerem. I tym sposobem jeden zero dla biegaczy w konkursie frekwencji!
Niecałe siedem kilometrów dzisiaj daje w ostatnim tygodniu listopada czterdzieści pięć kilometrów i 247 całomiesięcznego przebiegu:)
W grudniu święta, a wcześniej "gorączka przedświąteczna" więc już tak dobrze nie będzie;( Zawsze ten miesiąc traktuję jako roztrenowanie. Mniej biegam i krócej, ale butów "na kołki" nie odwieszam. Czasem wychodzę częściej i tylko na krótko. Potem kilka dni odpuszczam i ogólnie pełen luzik. Kiedyś w listopadzie rezygnowałem całkiem z biegania na rzecz innych aktywności, lecz czułem się z tym źle, a i powrót do regularnego biegania był bolesny;)
Dziwię się sam sobie jak na początku przygody z bieganiem mogłem na zimę zapadać "w niedźwiedzi sen" i biegać jedynie od wiosny do jesieni:( Teraz jak dłużej nie biegam to "wyłażą" jakieś dziwne dolegliwości? A to kolano, albo strzykanie w krzyżu, lub mięśniobóle, czy inne dziadostwo.
Dlatego grudzień jest dla mnie naturalnym roztrenowaniem, wyluzowaniem, odpoczynkiem i wykazaniem, że uzależniony od biegania jestem;) ale w tym czasie świętowanie i najbliżsi są najważniejsi!
kolejny ciekawy wpis ;) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń