niedoceniana. Były plany, że dzisiaj pobiegam w miłym towarzystwie, ale
za wcześnie się ucieszyłem i nici z tego:( Dlatego kiedy
wyszedłem trenować samotność długodystansowca jakoś ciężko było mi ruszyć tyłek:(
"Najpierw powoli jak żółw ociężale.." I wtedy z telefonu
głos "pepka" od Ewy: "Hello Tomciu super udanego biegu go go gi go go go
go go go go go go go go go" I dzięki Ewie ruszyłem "z kopyta" jak widać na endo hi,hi...
Nie na darmo mówi się, że *biega się głową, a nogami tylko przebiera* Motywacja, siła sugestii, doping mentalny to ogromne wsparcie. Pamiętam jak podczas mojej ostatniej Kaliskiej Setki walczyłem z ogromnym kryzysem. Zacząłem za szybko:( Potem jeszcze przygrzało słońce jak w sierpniu, a nie w końcówce października i ugotowany na siedemdziesiątym kilometrze zacząłem mieć głupie myśli: Przecież nic nie muszę. Mogę zejść wziąć chłodny prysznic, napić się zimnego piwa... Nie ma przymusu ukończenia, po co cierpieć! Ale inny głos ripostował: Obiecałeś serdecznemu Kumplowi Kubie, który jeździ na wózku i na co dzień walczy z przeciwnościami losu, że dedykujesz Mu tę stówkę i co? Podasz się? Bo ciężko, bo boli. On wierzy trzyma kciuki, wspiera Cię duchowa i... odbieram telefon od Mojej Lepszej Połowy: *Wiem, że nie masz teraz głowy, bo biegniesz. Ale
krótko: naprawdę Cię podziwiam! i wierzę, że dasz radę przebiec tyle i
postanowiłeś. Trzymaj się, a my trzymamy za Ciebie kciuki * Poczułem /przyznaję/ wilgoć w oczach i w głowie pozytywne "uderzenie wody sodowej" ONA wierzy, że dam radę!!! A ja miałbym się poddać?! O nie! Chyba odkryły mi się wtedy jakieś niezbadane pokłady energii. Bo ruszyłem tak, że Verdi Który mnie wcześniej mijał żartował potem: "myślałem, że mnie przegonisz" he,he...
Dziś biegało mi się bardzo lekko:) Temperatura tylko +3, do tego mgła i wilgotność wzmagały odczucie chłodu, ale mnie to nie przeszkadza. Bardziej męczy mnie wysoka temperatura:( Dlatego jutro... "prywatne" morsowanie o poranku;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz