Pogoda dziś jak na listopad fantastyczna osiem stopni ciepła, słońce, lekki wiaterek i zapewne biomet korzystny, bo biegało mi się rewelacyjnie:) Zrobiłem szesnaście kilometrów na luzie i w końcówce nogi tak niosły, że przykro było wracać;(
Rewelacyjnie biega się w parku Lisiniec tam gdzie ścieżki przykrywa gruba warstwa wielobarwnych, suchych, szeleszczących liści:) Istnieje co prawda niebezpieczeństwo trafienia w niewidoczną pod liściami dziurę. Co niestety mi się przydarzyło:( Lecz jak to mówią miałem 'szczęście w nieszczęściu' i nawet "wybroniłem" się przed upadkiem hi,hi..
Znowu tekst w trakcie treningu, a właściwie zapytanie od *Niebiegacza* spacerującego z psem: "panie chce się panu tak biegać? Chce się panu tak męczyć i pocić?" Zaskoczony odpowiedziałem tylko: "proszę pana ja nie chcę, ale muszę" he,he...
A przecież z bieganiem jest...
albo...
cha,cha....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz