czyli bieg granicami administracyjnymi Częstochowy zaproponował kiedyś verdi, ale jakoś nic z tego nie wyszło;( Ostatnio temat odświeżył wlodec i od razu na forum zaczął przekonywać do tego pomysłu. W sobotę o szóstej rano skromna Ekipa ruszyła z ronda Pileckiego kierując się zgodnie z ruchem wskazówek zegara na orbitę naszego miasta;) Przez dziewięć i pół godziny biegu skład biegaczy się zmieniał jedni kończyli inni dołączali w trakcie, ale w sumie uczestniczyła dziesiątka Zbieganych (3k+7M:) Jedynym Który obiegł całe miasto był nasz znakomity ultras darekk!!! Wielkie brawa i gratulacje! Poniżej fotka z pętlą Darka i Jego galeria zdjęć:)
Przebieg Darka to 74 550 m. Pozostali nabiegali od kilkunastu do kilkudziesięciu kilometrów:)
Wycieczka wiodła nie tylko ulicami, lecz także przez pola i bezdroża;) Coś jak bieg na orientację:) i choć posiłkując się nawigacją i papierową mapą czasem zdarzało się zawrócić;) było fantastycznie:)) Pogoda świetna, no może trochę przeszkadzał lodowaty wiatr;( Chwilami buty ciążyły od błota, a wewnątrz chlupała woda he,he... co rusz jednak wyglądało słoneczko:) Humory też wszystkim dopisywały dlatego nie brakowało śmichów chichów;)
Razem z Magdą i Moniką dołączyliśmy w Dźbowie. Garmin Darka pokazywał wtedy 46 kilometrów. Licząc wcześniejszy dobieg przebiegliśmy w sobotę z Monią 33 km;) Myślałem zacząć w okolicach Gnaszyna, ale nie żałuję wydłużenia dystansu. Znaczy się żałuje, że tak późno "wpadłem" na orbitę;) Biegło mi się kapitalnie i prawdę mówiąc na mecie byłem ciut niedobiegany hi,hi.... Są już plany powtórzenia takiej eskapady, więc będę chciał zaliczyć pełną pętlę:) Po drodze Ktoś rzucił propozycję dla zarządu, aby potencjalni nowi członkowie musieli pokonać taką trasę przed przyjęciem w szeregi KLA Zabiegani Częstochowa hi,hi...
Na mecie /rondzie/ prawdziwe przyjęcie zgotowała nam koleżanka klubowa przygotowując smaczny makaronik z sosem:) Była jeszcze ciepła herbata i ciasto na deser:) Po prostu full wypas:)) Dziękujemy Ola!
Dzięki sobotniej wycieczce tygodniowy licznik kilometrów po raz pierwszy od dłuższego czasu pokazał z przodu siódemkę;) Cieszy mnie, że "odbijam" się z dołka, bo połówka już za pięć tygodni, a maraton za siedem. W sobotę z racji wycieczki dookoła Cze-wy odpuściłem spotkanie biegowe na Bialskiej. Wcześniej we wtorek była dycha w błocie "po pachy" i w czwartek "dwa biegi częstochowskie", czyli półmaraton koleżeński na trasie BC;) W niedzielę rozgrzewka biegowa przed morsowaniem i tym razem "konkurs skoków na czym popadnie do wanny"
Warunki wczoraj były trudne;( przy brzegu kruchy
lód, pomimo temperatury powyżej zera odczuwalna była sporo niższa z
uwagi na lodowaty wiatr. Jednak jak zawsze atmosfera na naszym
morsowisku była bardzo gorąca, a zabawa przednia:) co widać na powyżej załączonych obrazkach emte i darra:)
świetny pomysł na tą podłączaną wycieczkę, szkoda że nie mam obok siebie więcej znajomych biegaczy bo by się tak razem chętnie pobiegało.
OdpowiedzUsuńA z "morsowanie" podziwiam bo ja to pobiegać zimą nie wyjdę a co dopiero jak bym miał włazić do lodowatej wody :)
pozdrowienia
Artur też kiedyś tak mówiłem;)zapadałem jak niedźwiedź w zimowy sen i biegałem tylko wiosna lato jesień. A jeszcze wcześniej byłem okropnym zmarzluchem i nienawidziłem zimy he,he...
OdpowiedzUsuńCzasem w pełni lata kiedy biegam w upale często zdarza mi się "chłodzić" myślami o naszej przerębli hi,hi...
Super pomysł! Ciekawe ile kilometrów wyszło by wokół Poznania?
OdpowiedzUsuńZawsze możesz Bartek sprawdzić;)
OdpowiedzUsuńBoję się pomyśleć ile by dookoła Warszawy było :) bo moją wioseczkę to pewnie w 5km bym zmieścił :)
OdpowiedzUsuń