dzięki Zabieganym i Zmorsowanym Mikołajkom i Mikołajom:)
Dużo wcześniej padła propozycja poprzebierania się i zrobienia w tym dniu koleżeńskiego półmaratonu świętych Mikołajów;) A wiadomo świętość zobowiązuje;) ustaliliśmy więc, że skoro nie samym bieganiem człowiek żyje to odwiedzimy dzieciaki z ośrodków specjalnych znajdujących się przy trasie naszego biegu. Żeby nie wejść z gołą ręką zakupiliśmy dla każdego dziecka po czekoladowym mikołaju. Jesteśmy pełni uznania dla opiekunów i podopiecznych z tych placówek, bo każdego roku bardzo żywiołowo dopingują uczestników kolejnych edycji bc:) Frekwencja tego dnia przeszła moje najśmielsze oczekiwania :)) Z Kijarzami, którzy dołączyli do nas po drodze zebrało się około trzydziestu osób! Do tego dzwonki, gromkie pohukiwania „ho ho hooo” i widać było, że "banda" Mikołajów zrobiła na dzieciakach ogromne wrażenie:) Radość dzieci udzieliła się nam również do tego stopnia, że przez kolejne kilkadziesiąt minut wokół Jasnej Góry słychać było dzwoneczki i radosne „ho ho hooo” Przejeżdżający kierowcy trąbili i pozdrawiali nas;) przechodnie bili brawa i odwzajemniali się uśmiechami:) Niektórzy nawet Ci grzeczni hi,hi... załapali się na cukierki. Jedni Mikołaje zrobili dziesięć kilometrów, inni piętnaście i choć połówki nie było to ubawiliśmy się jak dzieci;) Na koniec odbył się taniec Zabieganych wokół choinki na placu Biegańskiego, a Krzara pozostawił pieczęć w postaci "orła" wykonanego własnym ciałem na śniegu hi,hi...
Aha, zima zaczęła się tuż przed naszym mikołajkowym treningiem:) jakby na zamówienie:)
Akt drugi miał miejsce wczoraj na naszym mikołajkowym morsowaniu:) W nocy -12, w dzień -7 pomyślałem zatem pewnie nas już tak licznie jak poprzednio nie będzie;( Na miejscu zostałem znów zaskoczony;) "wanna" zrobiona i chyba jeszcze więcej ludzi niż poprzednio. Wszyscy w wyśmienitych humorach i na czerwono;) Zaczęliśmy tradycyjnie od biegu na rozgrzewkę, a potem było tak "gorąco" że zacząłem się obawiać, czy nasza przerębel wytrzyma hi,hi... Niby dopiero kilka mroźnych dni, a "szyba" na morsowisku prawie dziesięciocentymetrowa. Pierwszy atak zimy, śnieg, przerębel, czyli prawdziwe morsowanie!!!. Po kąpieli "zaświadczenie morsowe" czyli certyfikat;) gorąca herbatka, czekoladki i domowa drożdżówka:)
Przez całą niedzielę byłem rozgrzany zimową kąpielą i emocjami;) To niesamowite jak grupa ludzi może bez scenariuszy i szczegółowych przygotowań zorganizować takie wydarzenia mikołajkowe;) Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być w szeregach takich nietuzinkowych wspaniałych ludzi:) Mam ogromne uznanie zwłaszcza dla naszych fenomenalnych Foczek! Bardzo wszystkim dziękuję za te piękne dni:)
W minionym tygodniu był jeszcze bardzo fajny wtorek:) i cotygodniowe wspólne sobotnie poranne bieganie na Bialskiej w temperaturze minus trzynaście stopni;) Tym razem mimo mrozu dziewczyny nie odpuściły;) Pięćdziesiąt jeden kilometrów w czterech wyjściach i w kapitalnym towarzystwie! Fantastyczny tydzień:)
ale pozytywnie :)
OdpowiedzUsuń