Wczoraj dyszka na kijach w doborowym towarzystwie:) Dziewczyny zasuwają;) aż miło, więc chyba w sobotę w Koszwicach dadzą czadu he,he.. Będę za nie z całych sił ściskał kciuki. Za chłopaków ma się rozumieć też;) Przyjemnie się maszerowało, bo wieczorem nie było już tak gorąco. Na trasie spotkaliśmy trzyosobową grupę maszerek i nawet chcieliśmy Je "skaperować" ale chyba wystraszyły się tempa jakie narzuciła Edyta:) Bardzo ucieszyłem się z pojawienia się Marcina, który po biegu częstochowskim leczył kontuzję i teraz powoli wraca do biegania:)
Dzisiaj dla odświeżenia trochę luźnego biegu oraz dziesięć przebieżek. Moja "alejka" parkowa nie jest zbyt równa;( więc uwrażliwiony po wczorajszym poście Hankiskakanki szczególnie zwracałem uwagę patrząc pod stopy;) Nawet obrysowałem patykiem takie większe wystające nierówności he,he... Zawsze po kijowaniu /dzień wcześniej/ super biega mi się przyśpieszenia:) Czuję jak fajnie nogi same się rwą do szybszego przebierania;)
Aura nie rozpieszcza żar leje się z nieba, gorąco, parno, lecz co zrobić przecież od jutra mamy kalendarzowe lato! Trzeba korzystać, bo wszystko co dobre szybko się kończy. Mam tylko nadzieje, że w sobotę upał trochę odpuści i w Koszwicach nie będzie takiej duchoty jak dziś.
Potem nic dziwnego, że pioruny walą zewsząd i leci z nieba grad jak groszek ptysiowy;)
Wtorek dycha nw, środa dyszka biegiem, a jutro jak nie będzie gradobicia i burzy dziesięć kilometrów na trasie BC. Tym sposobem znów trzy treningi dzień po dniu:) Zaraz, zaraz jeszcze czternastka w poniedziałek! Czyli cztery! Chyba, że maszerowanie to regeneracja pobiegową to nawet nie trzy hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz