"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

niedziela, 3 czerwca 2012

344. Przetuptany weekend...

Do Lisowic dotarliśmy z "planowanym" opóźnieniem przed ósmą;( Sprawnie pobraliśmy numery startowe wraz z pakietami i hajda na trasę. Zgodnie z regulaminem 24 godziny Kwietny Bieg Sztafetowy wystartował w piątek o osiemnastej, więc co niektórzy mieli już nawet po kilkanaście kółek na koncie:) Biegaliśmy na atestowanej pętli o długości 1352m. Nie za bardzo lubię takie krótkie pętelki, ale czasem warto się poświecić;) Od rana na trasie przeważała młodzież i dzieciaki:) Jedni biegali gallowayem, część maszerowała z kijkami, a jeszcze inni spacerowali przeważnie grupkami. W regulaminie był zapis, że wszyscy po biegu otrzymają pamiątkowe certyfikaty, a Ci którzy zaliczą 35,3km dodatkowo medale. Zatem większość zakładała pokonanie 27 kółek:) Cała doba to ogrom czasu, ale byłem zaskoczony ilu bardzo młodych ludzi podjęło takie wyzwanie:) Oczywiście nie byli na trasie ciurkiem;) Schodzili spać, na posiłki i krótsze lub dłuższe przerwy. Lecz i tak jestem pod wrażeniem zwłaszcza dzieciaków, które miały w nogach niesamowite ilości kilometrów:) Sceneria biegu fantastyczna:) W środku wsi wysokie drzewo na nim gniazdo i lądujące co  rusz bociany;) Dalej łąka i pasące się konie w tym małe źrebaki;) 
 Wzdłuż trasy dopalające się znicze, które w nocy oświetlały trasę (musiało być rewelacyjnie:) Poza tym ogrom niezwykle  sympatycznych Osób:) Pierwsze dwadzieścia siedem kółek przebiegłem, a potem wziąłem kijki i dołączyłem do Kuby i Mateusza:) W sumie przez niespełna dziesięć godzin zrobiliśmy ponad sto sześćdziesiąt kilometrów:) Według nieoficjalnych wyników udział wzięło prawie dwustu uczestników, a z moimi czterdziestoma sześcioma kółkami znalazłem się zaraz za pudłem licząc pokonany dystans:) Podsumowując świetna impreza! Na  luzie bez napinania;) bez opłaty startowej! Niezwykle sympatyczni mieszkańcy, super atmosfera i... jeden minus:( Nie wiem dlaczego na żadnym maratonie, a nawet ultra nigdy nie miałem po biegu odcisków. W ubiegłym roku na maratonie NW w Blachowni dorobiłem się na pięcie krwawego bąbla;( A wczoraj znów po bieganiu stopy całe i po "kijowaniu" pęcherze na obu stopach:( Zastanawiam się  dlaczego? czy przy maszerowaniu inaczej stawiam stopy? Klubowy kolega tłumaczy to tym, że przy bieganiu stopa ma krótszy kontakt z podłożem he,he... Chyba jak po tegorocznym maratonie w Blachowni ponownie okaleczę stopy to  połamię kijki i dam sobie spokój z nordiciem hi,hi... Jak mówią do trzech razy sztuka:)
...............................................
Dziś po wczorajszym Kwietnym Biegu, żeby nie pęcherze na spodzie stóp byłoby super:) Żadnych bóli mięśni, czy stawów:) Gdyby nie piekące bąble to w sumie mógłbym pojechać na kolejne GP Zabieganych do Krzepic. Nie pisałem się jednak wcześniej przewidując skutki uboczne he,he... 

  Ostatnio w najbliższych okolicach imprez co nie miara! Jak nie ma to nie ma jak "wysyp" to nie wiadomo co wybierać;) Niedawno Działoszyn, tydzień temu Rudniki, wczoraj Lisowice, a dzisiaj Krzepice i XVII Marszobieg Na Jurajskim Szlaku. 
Kuba z Mateuszem też chyba nie za bardzo "upodlili" się na wczorajszym ultra dystansie, bo postanowili dziś zaliczyć jeszcze Olsztyn:) Więc poprzekłuwałem bąble, oplastrowałem stopy, wciągnąłem trekingowe buty i na skałki:) Na miejscu spotkaliśmy naszych Zabieganych i wielu znajomych nie tylko biegaczy;)W regulaminie zapisano dystans jak co roku 6km, przed zapisami mówiono, że w związku z remontem rynku trasa zmieniona ma 5km, a na mecie pojawiła się informacja: "nie chcieliśmy państwa wystraszyć przed startem, ale pokonaliście ponad siedem kilometrów!" Trochę biegiem, trochę marszem i tym sposobem przez "łikend" przetuptałem prawie siedemdziesiąt kilometrów. Te dzisiejsze siedem były chyba nawet trudniejsze niż wczorajsze sześćdziesiąt he,he... Po lesie na piachu jako tako, ale kamieniste odcinki dały mi się we znaki;) Co roku organizatorzy marszobiegu głoszą, że zależy im na imprezie bez rywalizacji. Taką typową rekreację i raczej spacer niż bieg po jurajskim szlaku. Chcą aby udział brały całe rodziny i dlatego nagradzają najmłodszego i najstarszego uczestnika. Jednocześnie fundują puchary dla trzech najszybszych kobiet i najlepszych mężczyzn. To sprawia, że rok w rok zjawiają się "łowcy nagród" którzy wietrzą szansę na łatwe łupy. Wydaje mi, że gdyby... skoro to marszobieg najlepsi otrzymywali tylko dyplomy wielu ścigantów by odpuściło;) W zamian można by promować np. najliczniejsze rodziny, szkoły itp. Mam do Olsztyna szczególny sentyment, bo od marszobiegu zaczynałem starty w imprezach:)

3 komentarze:

  1. Świetny ten bieg sztafetowy, bardzo mi się podoba. Gratuluję tych okrążeń!
    A co do odcisków - ja po naprawdę lekkiej pieszej wycieczce w Bieszczady jakiś miesiąc temu, miałam takie pęcherze (buty sprawdzone, wygodne), jak nigdy po bieganiu. Może faktycznie, stopy do takiego długiego chodu nie są przyzwyczajone i to daltego?

    OdpowiedzUsuń
  2. 27 okrążeń? Ja bym dostała kręćka... Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję:)
    *Emilio też mi się spodobało:)i chociaż nie przepadam za krótkimi kółkami, bo czuję się niczym chomik;)to będę chciał pobiec tam za rok znowu:)
    *Haniu przebiegłem 27 i właśnie dostałem kręćka hii... dlatego kolejne 19 przemaszerowałem z kijkami;)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13