Miało wczoraj być bieganie i niestety:( Coś za coś he,he... postawiłem na pieczenie chleba - moją druga pasję;)
Dziś pierwsze kilometry w tym tygodniu, więc luzackie:) Nie jak co czwartek na trasie BC tylko po wertepach a'la parku Lisiniec;) Odpuściłem cotygodniowe wspólne tuptanie po bruku i asfalcie z premedytacją hi,hi... Obawiałem się, że po trzydniowej absencji biegowej nie dam się długo prosić i nie odmówię dłuższego pomykania;) Jestem więcej niż pewny, że na dyszce by się nie skończyło he,he... Z drugiej strony wybrałem tuptanie po miękkim, bo w sobotę zapowiada się dłuższe dreptanie w Lisowicach.
Plany były jechać już w piątek:) ale niestety z przyczyn tzw. obiektywnych dołączymy dopiero w sobotę rano. Już w 2009 roku myślałem o podobnej imprezie na Krakowskich Błoniach, ale na myśleniu się skończyło hi,hi... Jak się da trzeba realizować zamierzenia na bieżąco, bo później może być jak z Maratonem Lednickim
W ubiegłym roku biegłem na Lednicę z najstarszym synem, chociaż była też opcja: "a może za rok?"
Nasze szczęście, że nie odłożyliśmy, bo niestety w tym roku natknąłem się na info, że czterdziestosześciokilometrowego biegu z Poznania na Lednicę ma nie być:(
Bardzo się cieszę, że udało mi się uczestniczyć w tym wydarzeniu. Był to maraton całkowicie odmienny od innych i to nie tylko ze względu na nietypowy dystans. Biegło się zwarta grupą, kto nie nadążał musiał wsiąść do jadącego z tyłu autobusu. Na wyznaczonych punktach cały peleton się zatrzymywał "na popas" a potem dalej;) dlatego nie było rywalizacji. Końcówka - czyli wbiegnięcie na Pola Lednickie to przeżycie niezapomniane dlatego warto choć raz tego doświadczyć:)
Dziś spokojne dwanaście kilometrów
Miłego sztafetowania :-)
OdpowiedzUsuń