Ostatnio wysokie temperatury "zabijają" we mnie chęć do biegania;( Co najdziwniejsze jeszcze nie tak dawno nie cierpiałem zimy i zimna. Dłonie i stopy marzły mi nawet przy kilkustopniowym mrozie. Uwielbiałem żar z nieba, upał jak w piekarniku;) Teraz coś się zmieniło i lepiej znoszę zimno. Może to przez morsowanie he,he...
Dziś tak nie chciało mi się "skwierczeć" na słońcu, że postanowiłem szukać cienia. Na terenie szumnie zwanego Parku Lisiniec nie ma alejek:( No można powiedzieć są dwie w miarę równe "dróżki" z tego jedna zacieniona. Dobieg z i do domu plus dziesięć przebieżek wśród drzew dało w poniedziałek dziewięć kilometrów na dobry początek tygodnia:) Biegałem w sobotę i wczoraj, lecz niezbyt mocnym tempem. Dlatego chyba dwustumetrowe odcinki wyszły bardzo szybko:) Oj fajnie się przewietrzyłem;) A... i miałem sympatycznego kibica hi,hi...
To prawda, temperatury powyżej 25C to już masakra. Ja zazwyczaj biegam krótkie odcinki na treningach, ale nie raz biegałem długie wybiegania w takich temperaturach i było ciężko, chociaż pogoda na bieganie jest zawsze... :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki Piotr:)nawet 30+to za mało, żeby nas to załamało ;)
OdpowiedzUsuńUpały są dla biegacza dużo gorsze niż mróz. Ech, ja biegam o 5 z minutami, wtedy temperatura jest jeszcze ok, ale wyspanie się przy takiej pobudce graniczy z cudem. No cóż, coś trzeba woleć!
OdpowiedzUsuń