Fajnie było i się skończyło:) Kolejny maraton przeszedł do historii :) Nowe doznania, doświadczenia i wnioski na pewno przydadzą się na przyszłość:)
Są różne szkoły jeśli chodzi o bieganie po maratonie. Niektórzy rezygnują z biegania na minimum kilka dni. Słyszałem nawet teorię: "ile przebiegniętych dziesiątek tyle dni wolnego":( Czyli po dyszce - jeden, po połówce - dwa, po maratonie - cztery:(
Po pierwszych dwóch maratonach nie biegałem. Jednak kiedy Verdi polecił mi po następnym wyjście na krótkie roztruchanie postanowiłem spróbować.
Dzień po maratonie półgodzinne delikatne truchtanie po miękkim okazuje się rewelacyjne. Owszem pierwsze kroki zawsze budzą "sprzeciw", lecz z każdą chwilą jest coraz lepiej. Za to drugi dzień "po" sobie odpuszczam chociaż czasem aż korci wskoczyć w buty;)
Oczywiście wiadomo wszystko zależy zapewne od tego jak się biegnie /na ile/ W moim przypadku kiedy czas oscyluje w przedziale 3:41: ... 3:50: .... metoda się sprawdza:)
Wcześniej kiedy odpuszczałem bieganie nie tylko po maratonie ale i innych dystansach powrót do regularnych treningów był bardziej bolesny;)
Idąc tym trybem w poniedziałek po Poznaniu półgodzinne truchty:) Wtorek gimnastyka, Środa miało być spokojne bieganko, ale nogi same rwały do przodu i wyszła szybka ósemka:) W czwartek spokojny bieg i pogaduchy na dystansie biegu częstochowskiego:) Piątek luzik, a w sobotę cotygodniowe spotkanie na Bialskiej.
Na forum otworzyłem listę i niestety nikt się nie dopisał:( Pomyślałem trudno przecież już nie raz "dyżurowałem" w pojedynkę;) I tu zostałem mile zaskoczony, bo w sumie odliczyło się siedem osób:) Tempo też jak na sobotę było dość dziarskie:) W dodatku po pierwszej pętli Zenek rzucił propozycję "zahaczenia" o ścieżki krosowe z "ciepłych środowych wieczorów".
Cztery wyjścia trzydzieści dziewięć kilometrów - całkiem niezły dorobek tygodniowy:) I co najważniejsze zero dolegliwości po maratońskich:) O przepraszam to już przypadłość rutynowa;) Z Poznania przywiozłem tak jak z Krakowa, a potem z Gdańska .... katar;) Podobno leczony trwa siedem dni, a nie leczony tydzień czy jakoś tak he,he... więc powoli mija;) Na szczęście nie przeszkadza w bieganiu, bo jak tylko się rozgrzeję to nie mam kataru:)
Starty na razie mi nie grożą;) Najbliższa impreza to najprawdopodobniej Oficjalny Trening Zabieganych "Od świtu do zmierzchu" z okazji Święta Niepodległości:)
A ja robię sobie zawsze długi odpoczynek po maratonie, tzn. przez tydzień nie biegam w ogóle. Za to sprawdziłam, że rower świetnie działa na po-maratońskie bolączki :)
OdpowiedzUsuńJa sobie wymyśliłam, że nie będę biegać 2 tygodnie po maratonie i szybko doszłam do wniosku, że to był idiotyczny pomysł. Jutro wychodzę na pierwszy bieg, ale to stanowczo za późno. Ok, dzień po maratonie nie przebiegłabym absolutnie niczego, bo przejście każdego metra było dla mnie dość bolesne, ale lekki trucht w sobotę albo niedzielę tydzień po maratonie żadnej krzywdy by mi nie zrobił. W przyszłości zdam się na intuicję, która mówi mi, że 2 tygodnie to stanowczo za długo, ale w pierwszych dniach po maratonie muszę jednak odpocząć od biegania.
OdpowiedzUsuńAle to się pewnie zmienia z czasem - im bardziej doświadczony maratończyk, tym szybciej dochodzi do siebie.
Ja kto starty Ci nie grożą? Przecież Święto Niepodległości to już tuż tuż :-)
Tete, a w ogóle robisz sobie jakieś przerwy w bieganiu w sezonie, tydzień albo dwa zupełnie wolnego? czy tylko zmniejszasz kilometraż?
OdpowiedzUsuńAdam kiedyś nie biegałem przez cały listopad. Lecz przy moim rekreacyjnym poziomie było to chyba za długo:) Unikam nagłego zaprzestania biegania np. po maratonach. Jeżeli schodzę z km to stopniowo. Przerwy w bieganiu? Dwa razy w roku po dwa tygodnie "urlopu" :) Dwa-trzy wyjścia tygodniowo po 30-45 min dreptania;)
OdpowiedzUsuń