"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


wtorek, 9 marca 2010

[212] Fedrowanie na szychcie...

Po siedmdziesięcioczterokilometrowym tygodniu zakończonym morsowaniem w poniedziałek (01-03) luz totalny :) Oszczędzanie sił, przed *biegowym fedrowaniem na dwunastogodzinnej szychcie*;)Wtorek tylko sześć kilometrów i dziesięć przebieżek dla odmulenia (oczywiście w velosisach ), a w środę gimnastyka :) Czwartkowe 'udeptywanie' trasy 2BCz tak jak poprzednio; przed "peletonem" Zabieganych w towarzystwie Anety :) Coś mi się wydaje, że  hi hi hi.... kolejna uczestniczka zaszczyci nasz bieg swoją obecnością :) Piątek luzik; domowa *pasta party* i hejka z Anniką, Reijo i Ja_qb-em do Bochni. Tym razem dodatkowa atrakcja: zjazd szybem Campi, a nie jak poprzednio Sutoris. Czas przed zjazdem umilał nam Wasyl opowiadaniem anegdot  :) więc na dole "wylądowaliśmy" w świetnych humorach :) Trochę poprzypominałem sobie znajome "kąty", a Annika, Reijo i Ja_qb zapoznali się z tym niecodziennym miejscem :) /Tutaj szczegółowa relacja  Reijo/ Oczywiście największą furorę zrobiła słynna rynna zjazdowa he he .. Potem kolacja, odbiór pakietów startowych i przygotowanie się na dwunastogodzinną szychtę. Po czym lulu ;) chciałoby się, ale... różnie niektórzy się przygotowują do tak niezwykłej rywalizacji hi hi hi... Dlatego najlepiej wyspał się Reijo zaopatrzony w 'stopery' do uszu :) Rano śniadanko, pamiątkowe fotki, zapoznanie z ziomalami ;) z Rugby Club Częstochowa ( fajne chłopaki :) No, jeszcze ... obrady nad taktyką i do boju >>> Rozpoczęliśmy systemem po dwie pętle (2x2420m) biegiem ... i zjazd do komory "mieszkalnej" /chodnik po którym biegaliśmy, był powyżej/ Przed każdym biegiem trzeba było maszerować pod górkę i to nie za karę he he.. ;) Zabiegana Młodzież ruszyła *z kopyta* aż miałem obawy, czy aby starczy im *pary* na całą szychtę ;) Zmiany przebiegały "jak w szwajcarskim zegarku" i nasza debiutująca trójka połykała kolejne kilometry jakby to była *bułka z masłem* hi hi.. Oczywiście po drodze były trudne chwile; jednak moi *rówieśnicy* /mam przecież prawie 26 lat/ na jedną nogę ;) wykazali się determinacją i siłą charakteru. Szczególnie Annika zasłużyła na ogromne słowa uznania, bo  najdłuższy dystans jaki dotychczas pokonała na zawodach to : piętnaście kilometrów :) Trudno opisać 12 godzinną przygodę z bieganiem po kopalnianych chodnikach - to po prostu trzeba przeżyć samemu !!!
 
Kto raz zazna tych niezwykłych wrażeń, będzie marzył by mieć to szczęście i wracać tam co rok :) Kto chciałby zaznać namiastki doznań ;) powinien odwiedzić stronę Wasyla www.wasylfoto.pl  Przez całą imprezę zawsze i wszędzie "raził" nas fleszem po oczach ;) A na koniec obiecał udostępnić za friko do ściągnięcia  foty w najlepszej rozdzielczości :)) Wielkie brawa dla Wasyla !!! Dwie godziny przed 22 udaliśmy się do komory zmian i biegaliśmy po jednej pętli do końcowej syreny; dając z siebie wszystko !! Nie silę się na szczegółową relację, bo Reijo w opisie debiutanta zrobił to znakomicie, Dodam tylko, że przez pół doby rywalizacji;  między poszczególnymi ekipami i biegaczami nawiązują się bardzo przyjacielskie relacje. Dla przykładu w piątek poznaliśmy się z Rugbystami, a w niedzielę wydawało się nam jakbyśmy razem zjedli *beczkę soli* he he...Chyba  dlatego, że 'walczy' się nie z innymi biegaczami :) tylko z własnymi słabościami i upływającym czasem ;) Tym bardziej, że doświadczeni *fedrownicy* tak jak nasz sympatyczny kolega z Mety Kaziu Kordziński pomagają, podpowiadają, i doradzają początkującym "dolnikom" ;) Tegoroczna impreza miała dla mnie szczególne znaczenie :) Byłem na liście rezerwowym hi hi... Lecz los w prezencie urodzinowo-imieninowym podarował mi udział w tej rewelacyjnej imprezie :) Po raz pierwszy świętowałem dzień urodzin biegając kopalnianymi chodnikami i popijając.... izotoniki hi hi hi... I też po raz pierwszy w dniu imienin otrzymałem w prezencie medal ukończenia 12 Godzinnego Podziemnego Biegu Sztafetowego... A co najważniejsze spędziłem te dni w rewelacyjnym Towarzystwie ! Biegało mi się kapitalnie ! *ufedrowałem* piętnaście pętelek czyli 36,300km ! Dokładnie tyle ile poprzednio w 2008 roku. :) Po części to też zasługa Ewy z http://www.etrampki.pl, która ekspresowo przesłała mi Pumy Complete Velosis i mogłem śmigać po kopalni w nowych butkach :) Jako sztafeta przebiegliśmy 144,270 km, co dało nam 41 miejsce na  sześćdziesiąt startujących sztafet (oficjalne wyniki)  Po uroczystym zakończeniu w niedzielę wyjechaliśmy *na świat* szybem Sutoris.. A, jeszcze z samego rana mieliśmy możliwość zwiedzania kopalni z przewodnikiem :) Dwa razy dane było mi brać udział w tej fantastycznej imprezie... Fantastycznej, bo tworzą ja kapitalni ludzie... Długo tu trzeba by wymieniać... Więc by nikogo nie pominąć :) ... Dzięki takim Organizatorom i takim Uczestnikom takich chwil nie da się zapomnieć :) Kończąc; podczas dekoracji biegacz ze sztafety ukraińskiej "przyznał się" że Ich sztafeta ma łącznie 250 lat !!! Nasza zaledwie 132 więc mam nadzieję... /
nie mówię głośno, żeby nie zapeszyć/ he he he... ;)

Gratuluję! Zupełnie niesamowity bieg - takie coś to ...

... dopiero wymaga samozaparcia! Nawet maraton wydaje mi się przy tym bułką z masłem...

~Midi 2010-03-10 08:39
Superos! Mam nadzieję, że i mnie będzie dane kiedyś ...

... pofedrować w biegówkach.

~drproctor 2010-03-10 22:03
dzięki serdeczne !:) Midi ! drproctor ! naprawdę próbujcie ...

... "załapać" się na tę imprezę :) jest rewelacyjnie !!! pozdrowaśki

~tete 2010-03-10 22:29

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13