Mam już serdecznie dość idiotów z psami! Biegnę chodnikiem w kierunku domu, kończąc sobotnie wybieganie... Ponad dwadzieścia kilometrów w nogach, trochę już zmęczony. Nagle widzę przed sobą wielkiego owczarka górskiego zmierzającego w moim kierunku. Oczywiście bez kagańca i smyczy! Odruchowo szukam właściciela ? Kogoś ze smyczą? Nic z tego; facet kilkanaście metrów dalej, ale nie reaguje. Nie woła do nogi, więc myślę znowu bezpańska przybłęda. Oczywiście przechodzę do marszu, a bydle do mnie i zachodzi mnie od tyłu. Pomny, jak w wigilie, też tak mnie wilczur zaszedł i dziabnął w podudzie odwracam się do niego przodem. Zza pleców widzę facio się zbliżł i odzywa się "chodź, chodź, nie zaczepiaj" No myślałem, że mnie krew zaleje !!! Dlaczego skoro jest przepis, że pies ma być w kagańcu, na smyczy; zwłaszcza duży jest w ogóle przez psiarzy olewany!!! Dlaczego mam się stresować i narażać na pokąsanie, bo debile uważają, że ich pupilki mają większe prawa od innych ludzi. W tym tygodniu to już drugi przypadek! We wtorek biegam po parku, który szczególnie upodobali sobie psiarze. Jest jednak kilka osób, które jak widzą biegacza przywołują psa do nogi, nieraz zakładają smycz. Po prostu ludzie inteligentni, rozumni. Więc biegnę boczną alejką i z daleka widzę gościa, który ma bardzo nerwowego, wyrywnego psa. Ilekroć się spotykamy musi nieźle naszarpać się z ujadaczem. Widzę z daleka, że tym razem pies jest bez smyczy, ale przy nodze pana. Rzucam jak zawsze dzień dobry i mówię: nie będę go denerwował! Skręcam i szerokim łukiem mam zamiar ich ominąć. Jednocześnie widzę, że psisko się wyrwało, chociaż trzymał je za obrożę przy ziemi!! Moment i jest przy mnie! Zerkam! W kagańcu, ale jak skoczy na mnie? Na bank mnie przewróci, więc przodem w jego kierunku i jak to Ktoś z biegaczy radził rzucam mu sp... A właściciel? drze się; chodź tutaj! zostaw! do nogi! Po chwili pobiegło psisko do pana, ale moje tętno znowu skoczyło na maxa. Rozumiem psy nie lubią biegaczy!. Mają coś w naturze, że biegnący człowiek; nie wiem czy je: prowokuje, drażni... Ale nie może być tak, że stale my biegacze mamy być zaczepiani!! Liczba psów w ostatnim czasie w mieście wzrosła gigantycznie. Ulice, chodniki, parki są zasr..., smród, brud i ubóstwo. Niby właściciele mają obowiązek sprzątania po swoich pupilach i co? gów.... Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś sprzątał po swoim psie! Najgorsze, że odpowiedzialne służby porządkowe maja to wszystko gdzieś! Błąkające się bezpańskie kundle nie są odławiane, bo to nie humanitarne!!! Właściciele luzaków, czy niesprzątający psich kup tylko otrzymują pouczenia i śmieją się z prawa!! Dla poprawy humoru muszę o bieganiu:) Dzisiaj wspomniane wcześniej trzydziestokilometrowe wybieganie. Po "Przełajowej Ósemce" trzeci w tym tygodniu trening biegowy. W nowych butach, więc oczywiście z małym bąblem na stopie. Plus dwie gimnastyki. We wtorek 'piękna zima tej wiosny' i bieganko było w śnieżycy;) W czwartek trening Zabieganych na trasie 1 biegu częstochowskiego. Niespodzianka dużego kalibru!. Kilkoro nowych biegaczy, w tym dwie panie. Razem mały szesnastoosobowy peletonik. Który jak to mówił Manitou wzbudzał zainteresowanie przechodniów. Taka grupa biegaczy jest już zauważalna i ludziska zaczynają chyba brać przykład!! Śmieję się nawet, że prawie jak w Nowym Jorku co rusz to biegacz (ka)! Dziś jadąc przez miasto w ciągu godziny napotkałem dwóch biegaczy i panią maszerującą z kijkami! Rano w alei Brzozowej też mignęło mi czterech samotników. Dwóm nawet udało się zaproponować, aby za tydzień przyłączyli się do nas. Ale coś mi się wydaje; jakby się wstydzili, bali czy dotrzymają kroku. Chociaż zapewniamy, że w soboty dostosowujemy się do teoretycznie najwolniejszych. Za tydzień 5 kwietnia połóweczka w Dąbrowie i jedzie kilku Zabieganych. W dodatku z własnym "zającem" więc zapowiada się bardzo ciekawie! ;)
T-57; 03-209; 2009-663
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz