"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

niedziela, 11 maja 2008

[129] Tydzień przed... tydzień po...

Już po maratonie. Emocje opadły, kolejny start za mną. Cieszę się z poprawy wyniku o siedem minut. Wysiłek został nagrodzony. Na spoko porównywałem moje dotychczas przebiegnięte maratony. Pierwszy; 4mBanku z góry zakładałem przebiec rekreacyjnie na ukończenie. Ciężko było  w końcówce; Bardzo ciepło i słaba wydolność sprawiła, że nie dotrzymałem kroku pacmakerom i dotarłem trzy minuty po Nich /4:33/Drugi; 8 Poznański wspominam najlepiej. Około 33 kilometra zostawiłem grupę i wyrwałem do przodu. Trochę się wystraszyłem, czy aby nie za wcześnie. Ale żwawym krokiem wpadłem na metę cztery minuty przed zajączkiem z balonikiem cztery godziny. /3:56/ Teraz w 7 Cracovia Maraton do 34 kilometra sądziłem, że może uda się jak w Poznaniu wysforować naprzód. Niestety "myślał indyk o niedzieli"... Jak wróciliśmy na bulwar nad Wisłą, poczułem jak mięśnie nóg stają się sztywne i twarde. Starałem się zmienić krok, lecz coraz ciężej przychodziło stawianie kolejnych kroków. O ile w Łodzi nogi były silniejsze niż płuca, to w Krakowie odwrotnie nogi odmówiły posłuszeństwa. Przejmujący ból w udach i ciężkie nogi niczym z ołowiu to chyba efekt wyziębienia mięśni. Już za metą MLP stwierdziła: "ale masz białe nogi"... Przez całą trasę co rusz kąpiel w kałuży, a potem nad Wisłą  chłód od rzeki zrobił swoje. No cóż gapowe się płaci /za nowe doświadczenia/ W Poznaniu z rana było bardzo zimno, więc pobiegłem w krótkich leginsach. Żałuję, że teraz tego nie uczyniłem. Co było się nie wróci, ale nauczka na przyszłość jest. Ciężko, bo i warunki trudne, lecz w sumie już nie odczuwam skutków czterdziestu dwóch kilometrów z hakiem.... Wczoraj sobotnie spotkanie biegowe plus troszkę samotnie i wyszła ponad dwugodzinna wycieczka biegowa. Piątek czterdzieści minut w pierwszym zakresie i dziesięć przebieżek. Czwartek; jak zwykle ćwiczenia gimnastyczne. Środa lajtowe czternaście kilosów. We wtorek gimnastyka, a poniedziałek czterdziestominutowe truchtanie. Tydzień po... minął i mamy tydzień przed... W następną sobotę 17-tego robimy z mosirem bieg w ramach akcji Polska Biega. Podekscytowanie rośnie jak przed startem z dnia na dzień. Lecz nie ma się co dziwić, to będzie nasz /zabieganych/ debiut. Wystąpimy z drugiej strony już nie jako uczestnicy, ale organizatorzy. Chcemy wszystko dopiąć na ostatni guzik, bo tym razem zadowolenie uczestników będzie naszym sukcesem. Przygotowujemy się staranie i mamy nadzieję, że pogoda i frekwencja dopiszą. Oczywiście do soboty  ostro się szykujemy, ale biegać nie przestajemy !!!!!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13