Już za dwa tygodnie o tej porze będzie po wszystkim. Na samą myśl o debiucie zaczynam odczuwać lekki niepokój. Niby wszystko idzie zgodnie z planem; nocleg w Łodzi już zarezerwowany, zniżka na przejazd dotarła na czas, godzina odjazdu ustalona.... Ale ta wielka niewiadoma.... faktycznie czuję się jakbym miał ponownie zdawać maturę! W ubiegłym tygodniu jeszcze treningi normalne tj. poniedziałek godzinka wybiegania plus przebieżki, wtorek godzinne wybieganie, środa podobne wybieganie i podbiegi, czwartek gimnastyka siłowa, piątek godzinne BMP i sobota stutrzydziestopięciominutowe wybieganie. Dziś odpoczynek, a w nadchodzącym tygodniu już lżejsze bieganie co drugi dzień. W ostatnim tygodniu koncentracja, regeneracja, leciutkie truchtanie , coby się poruszać i nie zardzewieć. Najbardziej obawiam się...... wysokiej temperatury i ostrego słońca które na czarnym asfalcie może dobrze dopiec. Próbkę miałem wczoraj, wyszło, że trening musiałem zrobić w południe; +28 stopni C, słońce nawet przez czapkę (białą) tak prażyło w "czachę" że szkoda gadać. Jedyna nadzieja w ogrodnikach i zimnej Zośce, chyba, że i przysłowia ludowe już straciły na czasie. W ogóle wczoraj jakaś ta pogoda była dziwna, dwugodzinne bieganko to już dla mnie nie nowina, ale wczoraj było naprawdę trudne. Nawet "Szkielet" czyt. Wojtek Staszewski na swoim blogu opisuje jak podczas biegu w Kabatach jednego z biegaczy zabrała karetka na kilometr przed metą, bo zasłabł i stracił przytomność /więcej na stronie/ http://www.polskabiega.pl/strona.php?p=29&bID=221 Myślę, że najgorsze są te nagłe zmiany temperatury wczoraj upały, a dziś zimno; taka huśtawka to dla organizmu też ciężka próba. Najważniejsze, że otrzymuję wiele słów otuchy, które działają niczym doping i za to wsparcie wszystkim bardzo serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz