Kolejny tydzień treningowy upłynął zgodnie z planem. Dwa treningi biegowe z przebieżkami, jeden z podbiegami, dwa łagodne wybiegania w tym jedno 110 minut. Plus raz w tygodniu sześćdziesięciominutowa gimnastyka to ogólnie sześć treningów z czego pięć biegowych. Wydaje mi się, jakby forma rosła; mam takie wrażenie, że "wolniej" biegnę, a szybciej pokonuję wyznaczoną trasę ?. Dziwne, ale chyba chodzi o to, że szybciej biegnę, ale na niższym tętnie. Jeszcze w grudniu miałem problem z utrzymaniem tętna w pierwszym zakresie, bo co rusz pulsometr 'pikał' przekroczenie górnej granicy. Teraz odruchowo spoglądam na monitor, a tu dolny zakres, choć wydaje się po prędkości, że zaraz odezwie się sygnał. Przebieg minionego tygodnia to 62 km i można powiedzieć, że nie czuję tego "w nogach" A nie tak dawno czterdzieści kilka kilometrów tygodniowo to wszystko na co było mnie stać. Fakt, że obciążenia zwiększam delikatnie, a może nawet za bardzo delikatnie, ale nie chcę się "zajechać" przecież maraton nie zając i nie ucieknie. Jednak prawdę mówiąc w głębi serca coś tam mnie wierci i nie daje spokoju; długo jeszcze, tu maraton, tam maraton, a ty co ? Wiem, że pośpiech wskazany jest tylko przy łapaniu pcheł i jedzeniu z jednej miski, ale coraz trudniej o cierpliwość. Z drugiej strony bieganie zbyt wiele dla mnie znaczy i nie chciałbym doprowadzić do sytuacji, że pobiegnę maraton, a potem kontuzja i na dłuższy czas abstynencja biegowa. Biorąc wszystkie za i przeciw (wyniki i forma po dotychczas ukończonych zawodach) chyba dystans maratoński mógłbym już zaliczyć. Chciałbym jednak na mecie w dobrym nastroju i samopoczuciu odebrać swój pierwszy medal za maraton, a nie paść (jak to ktoś określił na forum) niczym zombi ! Tak więc na razie trenuję, trenuję - do debiutu się szykuję. !;
P.S. Przygoda z ostatnich dni - Biegnę, wieczorkiem po "psiej pętli" naraz z boku zwalnia samochód. Kierowca otwiera okno i pyta: sam pan tak biega ? potwierdzam - tak, a On często ? więc odpowiadam - pięć razy w tygodniu. I tu pada propozycja: może byśmy razem pobiegali ? przyznaję, że w pierwszej chwili byłem zaskoczony i zdziwiony!!! ustaliliśmy jednak namiary i być może zyskam partnera do biegania !!!!
P.S. Przygoda z ostatnich dni - Biegnę, wieczorkiem po "psiej pętli" naraz z boku zwalnia samochód. Kierowca otwiera okno i pyta: sam pan tak biega ? potwierdzam - tak, a On często ? więc odpowiadam - pięć razy w tygodniu. I tu pada propozycja: może byśmy razem pobiegali ? przyznaję, że w pierwszej chwili byłem zaskoczony i zdziwiony!!! ustaliliśmy jednak namiary i być może zyskam partnera do biegania !!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz