Trochę się zaniedbałem w pisaniu, ale jestem i dalej....biegam. Dwa tygodnie minęły od ostatniego wpisu, a w tym czasie powróciłem do normalnych treningów. Po kontuzji w zasadzie nie ma śladu, znaczy nic nie boli, choć okolica kostki jest troszkę jakby pogrubiona. W ostatnim czasie najazd pielgrzymów, więc tłoczno i ciasno, a że mieszkam blisko "Świętej wieży" to na treningi biegłem "slalomem między pielgrzymami" Dziś raniutko 80 minut łagodnego wybiegania; nad "bałtykiem" lekka mgiełka, kwakanie dzikich kaczek, świergot ptaków, a poza tym cisza i super świeże powietrze. Lubię ciepełko, ale bieganie nie tak dawno przy + 30, a dzisiaj +12 to naprawdę inna bajka. Szkoda tylko, że dni stają się już coraz krótsze i niedługo "przyjdzie latać po ćmoku" A z wieści optymistycznych; ostatnimi czasy zauważyłem w że okolicy...powiększa się liczba biegaczy. Cieszy mnie ten fakt, bo powoli przestaję być "miejscowym dziwolągiem" Z drugiej strony coraz częściej spotykam się z życzliwością "kibiców." Jeden starszy Gościu co mnie widzi zawsze bije mi brawo. Inny kiedyś wypytywał: czy biegam codziennie, jak długo itp. a na odchodne rzucił; "często pana obserwuje, nieraz pada, albo w zimie mróz, a pan lekko ubrany i biega - podziwiam" Jutro wolne-odpoczynek, a w poniedziałek bieganko i przebieżki / 10x100m/ wtorek wolne/gimnastyka, środa bieganie i podbiegi, czwartek wolne, piątek bieganie, sobota bieganie itd itd ........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz