Poprzedni tydzień dał mi trochę w kość. W poniedziałek wychodzę na trening, a tu nogi coś nie chcą przebierać. No ale pomalutku wolniutko się rozruszały i planowaną porcję biegu +10 przebieżek zaliczyłem bez problemu. We wtorek krossik i lekki kapuśniaczek z nieba. A skutek taki, że w środę kichanie, drapanie w gardle itp. Zareagowałem jednak błyskawicznie; coś do ssania, aspiryna na spanie, smarowanie i dziś ok. Więc dziś normalnie trening zaliczony, a ja zadowolony. Jutro cały dzień wypełniony tak, że nawet nie marzę o chwili na trening odpuszczam więc i gimnastykę. Sobotnie wybieganie to półmetek mojego 20-sto tygodniowego planu /10 tyg wykonane/. Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale muszę w sobotę pobiegać.!..tym bardziej, że potem niedziela i poniedziałek. Z kolei w lany poniedziałek chyba dam sobie odpust z bieganiem, bo będą grasowały watahy z wiadrami.... I każdy będzie chciał być super miły i oczywiście polać... biegacza. Lubię, kultywuję i szanuję tradycję, ale to co obserwuję każdego roku to paranoja. Święta tuż tuż; i znowu świętowanie, ucztowanie, leniuchowanie... Lecz po świętach jadę z planem "z górki" !!!
Wszystkim czytającym życzę wesołych, radosnych, spokojnych Świąt Wielkanocnych smacznego jajeczka i tradycyjnie mokrego dyngusa!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz