Dziś sobota i w planie dłuższe wybieganie, a tu generalne świąteczne porządki. Już myślałem że z biegania nici... no bo najpierw okna, potem podłogi itp itp.... No cóż najpierw obowiązki, a potem przyjemności. Na szczęście późnym popołudniem przed kolacją zrobiło się trochę luzu więc wyskoczyłem na półtorej godzinki łagodnego wybiegania.... Fantastycznie, cieplutko, ale nie za gorąco /+15/ słonko świeci, lekki wiaterek i chociaż cały dzień "utykania" na nogach mógłbym biec, biec... Znowu poznałem kilka nowych miejsc, bo pobiegłem nowa trasą. kiedyś nawet mi się nie marzyło, że do tylu miejsc mogę dotrzeć na własnych nogach! Nawet teraz jak otwieram mapę i patrzę którędy biegłem wydaje mi się to niemożliwe, że zaliczyłem taką trasę... Myślę, że półmaraton spokojnie bym zaliczył, ale jeszcze poczekam, potrenuję i zakończę mój plan. W przyszłym tygodniu będzie półmetek dwudziestotygodniowego planu, czyli można powiedzieć "z górki" Dobrze, że pogoda taka wiosenna, bo w czwartek to prawie była zima nawet żałowałem, że nie wziąłem rękawiczek. Wczoraj z kolei miała być godzinna gimnastyka, ale z powodu nadmiaru obowiązków tylko troszkę wieczorkiem poćwiczyłem, żeby nie zardzewieć.... Za to jutro odpoczynek, wolne, niedziela palmowa - świecenie palmy i regeneracja sił... A po niedzieli Wielki Tydzień znowu trudno będzie znaleźć czas na trening, oj trudno trzeba będzie jakoś wykroić z godzinkę bo by mnie pokręciło......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz